Zdrowie duszy narodu…

Od niedawna Sadowne może się poszczycić nową stroną grupy historycznej, która podjęła nie lada wyzwanie

– zgromadzenie i usystematyzowanie dostępnych materiałów zawierających informacje o Sadownem i okolicach od czasów najdawniejszych do wybuchu II wojny światowej.

Strona na facebooku nosi nazwę „Sadowne – historie nieznane” i zapoznając się z pierwszymi jej postami zauważymy, że opisy zawierają ciekawostki, które mogą stanowić uzupełnienie historii, naszej historii. Brawa dla p. Emila Filipiaka, który ma pieczę nad nowopowstałą stroną, oraz dla całej Grupy za pomysłowość i odwagę w podejmowaniu m.in. tematów tabu lokalnej społeczności.

Grupa zajmuje się okresem poprzedzającym II wojnę światową, jednak wskazane jest czasami poruszenie zagadnień i wymienienie związanych z nimi osób umiejscowionych trochę dalej na osi czasu. Życiorys znanych nam współmieszkańców może zaskakiwać, a burzliwa przeszłość stanowić nieopublikowany scenariusz na ciekawą powieść.

Bogusław Kić

Dla przykładu, proszę o odpowiedź na pytanie: Co Państwo wiecie na temat nieżyjącego już mieszkańca Sadownego p. Bogusława Kicia? Pewnie to, co większość z nas – był nauczycielem, dyrektorem Zbiorczej Szkoły Gminnej, tworzył i opiekował się Muzeum Ziemi Sadowieńskiej… i tyle.  Ale to zbyt mało wiadomości o tym człowieku. Mówimy m.in. o opiece nad Muzeum, ale to nie było tak, jak myślimy. Poczytajmy:

Na wniosek grupy mieszkańców Sadownego, podczas XII Sesji Rady Gminy, która odbyła się 28 września 2015 roku, radni podjęli uchwałę o nadaniu naszemu Muzeum nazwy: Muzeum Ziemi Sadowieńskiej im. Bogusława Kicia. Uroczystość nadania imienia odbyła się podczas obchodów święta państwowego – Narodowego Święta Niepodległości, 11 listopada 2015 roku. Ale dlaczego taki Patron?

Treść pracy magisterskiej pt. „Muzeum Ziemi Sadowieńskiej w latach 1973 – 1998”, której autorem jest p. Jolanta Kuziak wyjaśnia tę kwestię. Uroczyste otwarcie muzeum odbyło się 11 czerwca 1978 roku, a jego organizatorem i inicjatorem był mgr Bogusław Kić. Historia tego muzeum nie zaczyna się jednak z chwilą jego otwarcia, ale wiele lat wcześniej i jest bezpośrednio związana z życiem i pracą jego założyciela.

Dzięki licznej grupie pasjonatów udaje się zachować pamiątki z przeszłości. Jednym z tych ludzi, którzy umiłowali społeczną działalność nade wszystko jest Bogusław Kić – społeczny opiekun Muzeum Ziemi Sadowieńskiej”. Te słowa skierowane były pod adresem Bogusława Kicia w 1985 roku, ale mówią nam o tym, jaki był przez cały czas swojej społecznej działalności w okresie, kiedy pełnił funkcję kustosza muzeum.

„Życie moje nie należało do łatwych – powiada Bogusław Kić w wywiadzie prasowym – urodziłem się w Szynkarzyźnie i tej ziemi pozostałem wierny, choć los miotał mnie po różnych zakątkach kraju” (przypis redakcji : B.K. ur. 1915 – zm. 2001)

Po ukończeniu szkoły początkowej podjął naukę w gimnazjum w Mińsku Mazowieckim. W 1937 roku rozpoczął służbę wojskową w 2 Pułku Ułanów Grochowskich im. Józefa Dwernickiego. Tak zastał go wybuch wojny. Kampanię wrześniową zakończył 6 października walcząc w szeregach Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew” w bitwie pod Kockiem u gen. Franciszka Kleeberga. Po klęsce dostał się do niewoli hitlerowskiej, z której zbiegł. Wrócił do rodzinnej Szynkarzyzny, gdzie wraz z żoną Heleną Puścionową prowadził od stycznia 1940 roku do sierpnia 1944 roku tajne zorganizowane nauczanie na szczeblu gimnazjalnym. Jednocześnie uczył się sam, zdając egzamin pedagogiczny w Warszawie (wszystko odbywało się w ramach Tajnej Organizacji Nauczycielskiej).

Kolejno był członkiem: od stycznia 1940 roku do września 1944 roku Organizacji Wojskowej „Wilki”; Związku Walki Zbrojnej; Armii Krajowej. Uczestniczył w akcji „Burza”. W październiku 1944 roku został aresztowany za działalność akowską przez N.K.W.D. i wywieziony do obozu (Jegolsk – Borowicze, ZSRR), skąd powrócił w 1946 roku. Po wojnie uczył przez kilka lat w rodzinnej wsi. Następnie przeniósł się do Sadownego, gdzie przez wiele lat był nauczycielem, dyrektorem szkoły podstawowej oraz dyrektorem Zbiorczej Szkoły Gminnej. Na emeryturę przeszedł w 1983 roku.

Przez całe swoje życie wierny był dwu pasjom: pracy pedagogicznej i zbieraniu pamiątek przeszłości. Obie te pasje tworzą jego sylwetkę niezwykłą, ciekawą, a przede wszystkim – godną naśladowania.

Po powrocie z obozu w ZSRR w rodzinne strony – mówi Bogusław Kić – postanowiłem zbierać pamiątki przeszłości. Początkowo było to moje prywatne hobby, skoncentrowałem się na dokumentach historycznych i militariach”.

Były to przeważnie pamiątki z ostatniej wojny i okupacji. Udało mu się zgromadzić liczne egzemplarze broni i fotografie, elementy umundurowania, numizmaty. Stopniowo zbiory wzbogacały się o zdobycze również z okresu międzywojennego i czasu zaborów.

Marzeniem Bogusława Kicia było udostępnienie historycznych pamiątek społeczeństwu Sadownego. 21 stycznia 1973 roku przekazał dorobek wielu lat Szkole Podstawowej w Sadownem, organizując tam Izbę Pamięci Narodowej. Z chwilą otwarcia Izby Pamięci Narodowej zbieractwo stało się hobby nie tylko pana Kicia…

I tak to wyglądało, ale w tej historii i historii życia, jak to sam ocenił p. Kić, występuje jeszcze jeden wątek, niewyjaśniona sprawa, której rozwiązanie nigdy nie nastąpiło???

Jan Kić

Nie wszyscy pamiętają, ale ci, którzy mieli okazję odwiedzić nowoutworzoną przez Dyrektora Kicia Izbę Pamięci Narodowej, zlokalizowaną na parterze szkoły w pomieszczeniu po jednej z klas, zapewne zauważyli wiszący po lewej stronie przy wejściu portret mężczyzny. Podczas układania eksponatów w trakcie tworzenia Izby Pamięci mimochodem spytałem p. Kicia, kogo przedstawia ten portret. Po krótkiej chwili odpowiedział, iż jest to zdjęcie jego ojca – Jana, którego utracił zbyt wcześnie. I to wszystko, tyle wyjaśnień… Dopiero po latach okazało się, iż rok po II wojnie światowej Jan Kić „zaginął” bez wieści???

Temat tajemniczego zaginięcia podjął swego czasu Władysław Okulus (1900 – 1979), nauczyciel, działacz ruchu ludowego, wydawca kwartalnika społeczno-oświatowego „Związkowiec” w latach 1930-31, członek podziemia podczas okupacji, a także burmistrz Węgrowa okresu II wojny światowej. Oto dokument jego autorstwa:

****************************

Jan Kić

nauczyciel, światły rolnik, świetny wójt, śmiertelna ofiara zatrutego ducha narodu.

Jan Kić urodził się 12 listopada 1886 r. we wsi Brzóza, gm. Łochów, pow. węgrowskiego. Rodzicami jego byli Antoni i Marianna małżonkowie Kić. Posiadali oni we wsi Brzóza średniej wielkości gospodarstwo rolne. Jan Kić pragnął zostać nauczycielem i w tym celu udał się do Seminarium Nauczycielskiego w Siennicy. Droga z Brzózy do Siennicy nie była łatwa, bo Brzóza leży ładnych kilka kilometrów na północ od Łochowa, a Siennica kilka kilometrów na południe od Mińska Mazowieckiego. Mimo tej odległości i niewygodnego połączenia Jan Kić uczył się w Siennicy i został nauczycielem.

Seminarium Nauczycielskie w Siennicy zostało założone przez władze carskie w okresie popowstaniowym. Carat, zakładając to Seminarium, chciał osiągnąć dwa cele: przez otwarcie taniej szkoły dla chłopskich synów i przez zapewnienie im stanowisk w wiejskich szkółkach chciał pozyskiwać sobie polskich chłopów, a jednocześnie przez odpowiednie przygotowanie i nastawienie tych nauczycieli chciał rusyfikować polskie dzieci. Na nic zdały się zabiegi carskich pedagogów. Wolny duch narodu polskiego był silniejszy od ich chytrości.

Jan Kić, zaledwie ukończył Seminarium Nauczycielskie, stał się działaczem niepodległościowym. Aresztowany i osadzony w twierdzy brzeskiej został skazany na zesłanie i wywieziony na Kaukaz. Po powrocie z zesłania ożenił się we wsi Szynkarzyzna, gminy Sadowne i zamieszkał u żony. Wieś Szynkarzyzna sąsiaduje z Brzózą. Po pierwszej wojnie światowej, gdyśmy odzyskali niepodległość, Jak Kić zorganizował i prowadził szkołę w rodzinnej Brzózie, a mieszkał w Szynkarzyźnie.

Prócz szkoły prowadził kursy dla dorosłych, organizował młodzież, kolportował gazety i czasopisma oraz dobre książki. Działał jednocześnie w Brzózie i Szynkarzyźnie, oddziaływanie rozchodziło się na okolicę. W lecie 1925 r. został przeniesiony na stanowisko nauczyciela we wsi Sucha, gm. Grębków, z północy powiatu na południe. Na północy powiatu rozciągały się olbrzymie dobra hrabiego Kurnatowskiego i hrabiego Zamojskiego. Negatywny stosunek kleru do wszystkich działaczy postępowych znany był powszechnie. Wolno więc było sądzić, że hrabiowie i księża spowodowali to przeniesienie. Do Suchej Jan Kić udał się sam, a żona z dziećmi pozostała w Szynkarzyźnie. Sądzić można, że pani Kić nie chciała opuszczać rodzinnego domu i własnego gospodarstwa i przenosić się w obce strony na niepewny los. A los postępowych nauczycieli był wtedy był bardzo niepewny. W tej sytuacji Jan Kić zrezygnował z posady nauczycielskiej i stał się światłym rolnikiem. Gospodarstwo rolne wtedy dawało najlepsze oparcie i najwięcej niezależności.

Rok 1934 – oddanie do użytku budynku Szkoły Powszechnej w Sadownem

Był rok 1926. W Sadownem zarządzono wybory wójta. Mieszkańcy gminy Sadowne wybrali sobie na wójta Jana Kicia. Kadencja wójta trwała trzy lata. Widocznie ludność gminy Sadowne byłą zadowolona ze swojego wójta, bo po upływie trzech lat wybrano go na to stanowisko powtórnie. Sześcioletni okres wójtowania Jana Kicia to okres rozkwitu, „złoty wiek” gminy Sadowne w okresie międzywojennym. Przy uczciwej i przemyślanej gospodarce rozpoczęto budowę trwałych mostów na wszystkich drogach w granicach gminy, należyte zaopatrywanie szkół, popieranie organizacji rolniczych i młodzieżowych, organizację czytelnictwa. Dawniej teren gminy Sadowne był obsługiwany przez Urząd Pocztowy w Łochowie. Światły i energiczny wójt spowodował otwarcie Urzędu Pocztowego w Sadownem.

Kronika „Związkowca”, kwartalnika społeczno-oświatowego powiatu węgrowskiego, za trzeci kwartał 1930 r. przynosi następującą notatkę: „Gmina Sadowne wyprowadza pod dach budynek siedmioklasowej szkoły powszechnej, której budowa kosztować będzie 300 000 złotych. Będzie to największa ze szkół dotychczas w naszym powiecie zbudowanych”. Dla porównania dodaję, że piękne szkoły murowane w Korytnicy i Kamionnie kosztowały po sto kilkadziesiąt tysięcy złotych. Prócz tego były one wybudowane przez Powiatowy Związek Komunalny. Szkołę w Sadownem budowała gmina własnym kosztem.

Rok 1938 – budynek Stacji PKP Sadowne

Czesław Wycech w pracy: „Z myślą o Polce Ludowej” tak charakteryzował działalność Jana Kicia: „Duży wpływ na okoliczne wsie wywierał Jan Kić, aktywny działacz Niezależnej Partii Chłopskiej. Głównie jego staraniem, jako wójta gminy, powstał w Sadownem w latach trzydziestych potężny gmach szkoły powszechnej, w którym mieści się obecnie liceum ogólnokształcące, rozbudowane w ostatnich latach”. Mieści się i szkoła podstawowa, i liceum ogólnokształcące, tak zwana szkoła jedenastoletnia, która wkrótce stanie się dwunastoletnią.

Jan Kić był człowiekiem skromnym, należał do tak zwanych cichych pracowników. Nie lubił rozgłosu, nigdy i nigdzie nie wysuwał swojej osoby, chętnie wysuwał i popierał innych. Z tego powodu chyba nigdy nie był członkiem władz i zarządów powiatowych. Dzięki temu miał więcej czasu na rzetelną pracę na swoim terenie i częste kontakty z ludnością. A ludność darzyła go wielkim zaufaniem, był dla niej autorytetem moralnym. Zwracano się do niego o porady we wszelkich sprawach sądowych i administracyjnych. Pisał ludności podania i odwołania. Wszystko to, oczywiście, czynił bezpłatnie.

W tym czasie przeprowadzono w powiecie likwidację serwitutów. Chłopi wybierali swoich przedstawicieli do prowadzenia pertraktacji z obszarnikami. Na północy powiatu wiele wiosek, nie tylko z gminy Sadowne, ale i z gmin sąsiednich, powierzyło tę misję Kiciowi. We wszystkich wypadkach stawiał on sprawę tak: Najpierw wydzielić z gruntów dworskich odpowiednią parcelę dla szkoły i dać z lasów dworskich budulec na szkołę, a następnie dać chłopom, co im przysługuje. Chłopi byli zadowoleni, szkoły zyskiwały, autorytet Kicia rósł.

Sława Kicia i wieści o jego działalności rozchodziły się szeroko. W Węgrowie mówiono, że Kić tworzy na północy powiatu swoją „republikę”. Wszystko było dobrze dopóki sanacja udawała postęp w stosunku do okresu przedmajowego. Polska „Brześcia” w przededniu „Berezy” nie mogła tolerować takich ludzi i takiej działalności. W roku 1932 wypadały wybory wójta w gminie Sadowne. Obowiązywał teraz przepis, że wójta wybiera Rada Gminna, a nie ogólne zebranie mieszkańców gminy, jak było dawniej. Rada Gminna odpowiednio spreparowana była posłusznym narzędziem w rękach Starosty. Kicia tym razem na wójta nie wybrano. Teren na tym tracił, ale Starosta miał się czym wykazać. Szły sprawozdania o zwycięstwie obozu prorządowego.

Przyszła okupacja. Kić współdziałał z ruchem ludowym i z nauczycielstwem w akcji tajnego nauczania. Po wyzwoleniu cieszył się, że jeszcze będzie mógł pracować dla Polski Ludowej. Był orędownikiem współpracy wszystkich sił postępowych w kraju.

Dnia 12 czerwca 1946 r. w nocy uzbrojona banda wyciągnęła go z domu i więcej nikt go nie zobaczył, ani żywego, ani martwego. Nie widomo, jak go zamordowano i co zrobiono z jego zwłokami. Szlachetny człowiek, patriota nie miał ludzkiego pogrzebu, a żona i dzieci nie mają jego mogiły. Przetrwał koszmar okupacji, aby zginąć w wolnej, odradzającej się ojczyźnie. Zabił go zatruty duch narodu.

Zatruty duch narodu w podobny sposób zamordował kilkanaście osób w powiecie i tysiące w kraju. Oby ich męczeńska śmierć i łzy ich rodzin stały się lekiem, odtrutką na tę straszną chorobę. Oby szlachetna, niewinnie przelana krew przywróciła zdrowie duszy narodowej.

***

Dziennik Ludowy w numerze 231/350/ z dnia 26 sierpnia 1946 r. zamieścił następujący artykuł, którego autorem był redaktor Wacław Pokrzywa:

Ob. Jan Kić nie powróci już… Jeszcze jedna kainowa zbrodnia

„Przed samym głosowaniem ludowym społeczeństwo północnych gmin powiatu węgrowskiego, bez różnicy przekonań politycznych, wstrząśnięte zostało napadami bandytów faszystowskich na demokratycznych działaczy. Każdy napad połączony był z rabunkiem inwentarza, mienia i gotówki.

Ciała niektórych pomordowanych znaleziono w pobliskich lasach. Między innymi nikczemnego napadu dokonano na dom 60-letniego Jana Kicia, byłego nauczyciela, byłego wójta gminy Sadowne, powszechnie lubianego i cenionego. Ominęła go kula carskiego żandarma, ocalał z pogromu hitlerowskiego, niestety, padł z kainowej ręki zbrodniarzy. Niechże szeroki ogół działaczy ludowych i socjalistycznych przypomni sobie za pośrednictwem „Dziennika Ludowego” tę postać.

Jan Kić budował szkoły, rozdawał książki i czasopisma, ułatwiał chłopom studia w średnich i wyższych zakładach naukowych. Urodzony w roku 1886 we wsi Brzóza, pow. węgrowskiego, jako syn średnio rolnego gospodarza, Jan Kić kształci się i zostaje nauczycielem. Fala rewolucji 1905 roku pochłania go całkowicie. W czasie kolportażu lewicowych pism zostaje on aresztowany, skazany i wywieziony do Tyflisu, i Soczi. Przed tym jeszcze w twierdzy brzeskiej młody nauczyciel polski styka się z Andrzejem Strugiem, w Rosji zaś z Miłgujem, Malinowskim i wielu innymi.

Po powrocie z wygnania, Jan Kić organizuje kursy wieczorowe, koła młodzieży oraz wiece polityczne. Wspólnie z Maksymilianem Malinowskim, Mieczysławem Ralewskim, Karolem Kurpiewskim, obecnym ministrem Czesławem Wycechem i Wacławem Polkowskim zakłada pierwsze prowincjonalne pismo nauczycielskie na terenie kraju „Praca”.

Żywa działalność Kicia ściąga na niego nienawiść kleru i endeckich władz szkolnych. To też wkrótce zwolniony zostaje z funkcji nauczyciela. Lud wybiera go wójtem gminy Sadowne. Z jego to inicjatywy i na skutek jego zabiegów został wzniesiony w Sadownem potężny gmach szkolny, w którym dzisiaj mieści się 7-klasowa szkoła, gimnazjum i liceum. Szemrali chłopi na objętość budowli –a Kić mówił: „Okaże się on jeszcze za szczupły, gdy przyjdzie do władzy demokracja i pozwoli każdemu się uczyć”… -Słowa jego się sprawdziły.-

W okresie okupacji dom Kicia był siedzibą różnych organizacji, między innymi mieściło się tam liceum pedagogiczne. Komuś akcja ta była solą w oku, gdyż wkrótce zjawiło się w domu Kicia Gestapo. Szynkarzyznę i sąsiednie wsie zdziesiątkowano. Kiciowi udało się ujść cało.

Po odzyskaniu niepodległości Polski, wierny ideałom młodości, Kić organizuje włościan, zabiega o przydziały bydła, koni, o ziemię pod szkołę we własnej wsi, jest delegatem na zjazd Stronnictwa Ludowego, propaguje konieczność współpracy i jedności narodowej.

Wywleczony z własnego domu przez faszystowskich zbirów, Jan Kić nie powrócił już. Cześć działaczowi ludowemu.”

I to tyle… Czy dusza narodu została uzdrowiona? Czy opisana powyżej śmierć była potrzebna? Oceńcie Państwo sami.

Tekst: Sławek Chyliński

Źródła:

– www.sadowne.pl

– „Muzeum Ziemi Sadowieńskiej w latach 1973 – 1998”, Jolanta Kuziak – praca magisterska WSRP Siedlce, Siedlce 1999

–  „Sadowne i okolice wczoraj i dziś”, Andrzej Firewicz, AGMEN Wydawnictwo Pedagogiczne, Warszawa 2003

– fotografie ze zbiorów Muzeum Ziemi Sadowieńskiej

– Internet