Trasa rowerowa nr 10 – z biegiem Bugu

Trasa o długości 22,85 km, trudna do pokonania – w większości drogi żwirowo-piaszczyste i piaszczysto-trawiaste.  

Start i meta przed Gminnym Ośrodkiem Kultury w Sadownem.

Oznaczenia:

– kolor czarny – drogi asfaltowe: od km 0,0 do km 6,2 i od km 19,35 do km 22,85;

– kolor żółty – drogi gruntowa utwardzone żwirem: od km 6,2 do km 7,7, od km 9,2 do km. 11,5, od km 12,2 do km 13,9 od km 14,5 do km 17,0 i od km 18,1 do km 19,35;

-kolor zielony – drogi gruntowo-trawiaste: od, km 7,7 do km 9,2, od km 13,9 do km 14,5 i od km 17 do km 18,1.

Mapa na stronie https://www.MapFab.com/map/n_E/Trasa-rowerowa-nr-10-Sadowne

Miejsca ciekawe:

I – Krzyż z 2011 r. – 7,6 km;

II – Podkule z brodem, śladami wału i zabudowań – km 7,7 – 9,2;

III – Zakole Bugu z panoramą Broku – km 11,5 – 12,2;

IV – Piękne widoki na most i Brzostową – km 14 – 14,5;

V – Wysepki na Bugu – km 17 – 17,7.

Mapa trasy na stronie https://www.MapFab.com/map/n_E/Trasa-rowerowa-nr-10-Sadowne

Opis trasy:

Jeśli byliście przekonani, że prócz późnej wiosny i lata nasze rowery powinny odpoczywać, to tylko popatrzcie na fotki z dzisiejszej, późnojesiennej przejażdżki, a zdanie zmienicie. Naprawdę na rowerowe wycieczki naszymi trasami każda pora roku jest dobra, a miło zaskoczy nas to, że właśnie teraz możemy dostrzec i przeżyć więcej niż latem.

Ruszamy sprzed naszego GOK-u w stronę Sadolesia, tak jak trasą nr 3. Lepiej jeszcze w Sadownem zaopatrzmy się w napoje na drogę, bo to trasa, przy której dalej sklepów nie ma, a i zabudowań będzie niewiele.  Na początek 300 m ul. Kościuszki w kierunku północno – zachodnim.  Po drodze mijamy Urząd Pocztowy po lewej, a po prawej Bank Spółdzielczy i Urząd Gminy, za którym skręcamy w prawo, w kierunku kościoła.

Po prawej mijamy remizę strażacką z kapliczką z figurką św. Floriana, aptekę i przedszkole, a po lewej parking i skwerek przykościelny z pomnikiem kard. Wyszyńskiego, głazem 500-lecia, kapliczką maryjną, figurką św. Huberta i odrestaurowanym pomnikiem Tadeusza Kościuszki.

Po 200 m, po prawej brama kościoła i zaraz skręcamy też w prawo – dalej jedziemy przy murze kościelnym, mijając po lewej nową, a następnie zabytkową plebanię.

850 m od linii startu i po prawej stronie znajduje się cmentarz zarośnięty wiekowymi dębami, którego początki sięgają XIX wieku, a z lewej, w oddaleniu, przedwojenny dom Szabelskich, gdzie mieszkał znany kompozytor Bolesław Szabelski. Dalej otworzą się przed nami łąki, które towarzyszyć nam będą przez całą trasę. Ale warto też zwrócić szczególną uwagę na zmieniający się rodzaj wiejskiej zabudowy.

Jazdę kontynuujemy drogą asfaltową, prosto – po 250 m przejeżdżamy przez drewniany mostek na rzeczce Bojewka, a po kolejnych 950 m – mostek na Kanale Kacapskim (uwaga ograniczenie prędkości do 40 km/h). Za nami 2,6 km i na skrzyżowaniu, łukiem w prawo wjeżdżamy do Sadolesia.

Wieś ta (pierwsza wzmianka o niej pochodzi z 1643 r.), podobnie jak Płatkownica, Sojkówek i Ocięte, to miejsca osadzenia przez hr. Zamojskiego w początkach XIX (od 1828 r.) kolonistów niemieckich. Ich domostwa nie tworzyły zwartej zabudowy, osiedlali się w okolicy podmokłej, w miejscach nieco wyżej położnych, tworząc rozproszone kolonie, siedlisko od siedliska dzieliły setki metrów. Tak jest i w Sadolesiu, nim dojedziemy do Kocielnika, przez 3 km miniemy zaledwie kilkadziesiąt domostw. Z prawej strony drogi, w oddali linię horyzontu będą ograniczały lasy Jegla, do którego zbliżymy się, dojeżdżając do Choiny. Mijane po drodze domostwa to przeważnie współczesne domki „z betonu”, ale wprawne oko wyłowi i stare drewniane chałupy, często ze zdobionymi nadokiennicami i gankami. W wielu obejściach zachowano piwnice: obszerne (często po kilkanaście m2), zagłębione w ziemi naturalne chłodnie, gdzie warzywa w czystym piasku zachowywały świeżość przez cały rok.

Na wschodnim krańcu Sadolesia, na rozstaju dróg asfaltowych (ok. 3,3 km trasy) wybieramy odnogę w lewo – na Morzyczyn. Tędy wiodła część trasy nr 3, gdy z Morzyczyna wracaliśmy.

Po 400 m, po prawej miniemy Centrum Opiekuńczo – Rehabilitacyjne „ITAMED”, a dojeżdżając do Morzyczyna, za mostkiem na Wilączy (4,7 km), skupmy wzrok na lewym poboczu drogi.

Tam – tuż przy drodze, urocze, choć stareńkie, mazowieckie wierzby. Służą za mocowanie opołów – elementów ogrodzenia gródzi. Zwolnijmy, by dostrzec, jak, mimo że równe wiekiem, różnią się między sobą. Kiedyś były regularnie ogławiane, a szybko odrastające gałęzie spalano zimą w kuchniach i kaflowych piecach. Są drzewami niezwykłymi, których osobliwości najlepiej obserwować właśnie, gdy nie ma liści, a nawet gałęzi. Bo ich grube, niewysokie pnie, czasem niby wyższe karpy, są przeważnie powykręcane, rozdarte, osobliwie szersze u góry, w miejscach, gdzie odrąbywano gałęzie. Miejsca te przybierają wszelakie formy przestrzennych brył, a swoistego piękna dodaje im gruba, poryta bruzdami, niekiedy ponadrywana kora. Tych drzew na dzisiejszej trasie będą jeszcze dziesiątki (więcej>>>).

Przed Morzyczynem (tym Włościańskim) zwolnijmy, by ustąpić pierwszeństwa pojazdom jadącym drogą z Płatkownicy do Prostyni (ok. 5,5 km). Pokonawszy na wprost niewielki fragment tej drogi i minąwszy po 150 m z lewej budynek byłej szkoły, w której mieści się obecnie Filia Gminnej Biblioteki Publicznej w Sadownem, zjedźmy na skrzyżowaniu na wprost w zabudowania wsi. Po 300 metrach dotrzemy do drogi poprzecznej do kierunku dotychczasowej jazdy i skręćmy w prawo – na Zadworze (6,0 km).

Tu z prawej miniemy znaną już nam, rozpadającą się, ponad dwustuletnią komorę celną, ale tuż przed nią zerknijmy głębiej w prawo, zobaczymy duże, wysokie gniazdo bocianie na słupie energetycznym. Podobnych gniazd są u nas dziesiątki, bo dla bocianów tereny nadbużańskie to obfita w płazy i gryzonie stołówka.

Za ruiną komory kończy się asfaltowa nawierzchnia (6,2 km), wjedźmy na odbijającą ku północy drogę żwirową. Nie pomyślimy zapewne, że pierwszy jej fragment, to grobla, którą przesypano długie starorzecze Bugu. Zachwyci nas za to pejzaż, jaki otworzy się przed nami. Odtąd bowiem za nami pozostawimy domostwa, co i raz wśród łąk i łęgów napotkamy kolejne Bużyska, a w końcu dotrzemy do Bugu. Stan tej żwirówki jest zły, ale to i lepiej, bo otwartą dużą przestrzeń musimy wolniej pokonywać, co pozwoli dostrzec więcej jej elementów. Jak dopisze nam szczęście, to na wodach dojrzymy łabędzie lub kaczki, a na wierzchołkach większych drzew wypatrujące pokarmu ptasie drapieżniki (więcej>>>).

Po 500 m drogi żwirowej odbijmy na skrzyżowaniu w lewo – miniemy z prawej czerwony znak informujący, że jesteśmy na obszarze „Natura 2000”, a za nim kolejna grobla, gdzie kiedyś nadmiar wód z Jeziora Nowaka i starorzecz spod Kiełczewa spływał ku Wądołom, Zimnym Wodom, by naprzeciwko Bindugi w Broku zasilić Bug. Przed wałem z lewej zauważymy piękny, dębowy krzyż wzniesiony przez myśliwych w 2011 r. (7,6 km) – więcej>>>

Gdy dojedziemy po 100 m do wału przeciwpowodziowego, pokonajmy wyłożony betonową kostką przejazd przez niego, na chwilę jednak zatrzymując się na jego koronie. Stąd bowiem roztoczy się przed nami widok na nadbużańskie łęgi, rzekę i północny, ten już kurpiowski, wyższy jej brzeg. Na nim zaś ciemny, sosnowy las, a przed nim kilka nadbrzeżnych posesji podmałkińskiej Gliny.

Zjeżdżając wolno z wału zauważymy dużą kępę drzew i zarośli, którą mijać będziemy z lewej. Nie pomyślimy zapewne, że skrywa ona pozostałości Podkula – morzyckiego przysiółka, gdzie jeszcze przed 40 laty było kilka zagród, które chronił przed wylewami Bugu niewysoki wał ziemny. W zaroślach właśnie teraz, gdy przyroda obumiera, dostrzeżemy ruiny betonowych podmurówek po domach i budynkach gospodarskich, piwnice i stare owocowe drzewa z sadków.

Jedźmy wolno przez prawie 400 m, trzymając się prawej strony słabej, gruntowej drogi, by dojechać nad brzeg rzeki. Tu, skręcając w lewo, z jej biegiem pokonajmy powoli niewielki odcinek (ok. 400 m). To miejsce prastarego brodu, z czasów, gdy brzegów rzeki nie łączyły żadne mosty. Jeszcze obecnie, w latach, gdy poziom wody jest niski (ostatnio w 2015 r.) można tu przejść na drugi brzeg i na niewielkim tylko odcinku woda sięgnie nam powyżej pasa. W nadbrzeżnych zaroślach gnieżdżą się bażanty i kuropatwy, stąd też nie zdziwmy się jak nagle spłoszone z lękiem umkną nam spod rowerowych kół. Jadąc przy brzegu rzeki zachwyci nas wysoka, piaszczysta skarpa przeciwległego brzegu, szczyt której porasta ściana iglastego lasu. Ale zaraz nieco szersze drogi w lewo (8,5 km) „odciągną” nas od rzeki i wróćmy nimi na ten sam przejazd przez przeciwpowodziowy wał (9,2 km) – więcej>>>

Żwirówką w prawo pod nim udajmy się na zachód. Z lewej znów przestrzenie łąk z niewielkimi kępami drzew. Wśród tych łąk zauważymy niekoszone pasma porośnięte trzciną. Te trzcinowiska to Bużyska już zarośnięte, gdzie przez tysiąclecia gnijące rośliny wyparły wodę. Tworzą one charakterystyczne niedomknięte koła, okręgi, gdzie tysiące lat temu było główne koryto Bugu. W naszej gminie jest ich niezwykle dużo, gdyby tak nagle znów miast osadów gnilnych wypełniły się wodą, mielibyśmy u nas Mazury, oczywiście w miniaturze. Jadąc jedenastym kilometrem trasy zauważymy w oddali na wprost białą budowlę. To brokowski Ratusz, przy którym z prawej nieco mniej widoczny, bo ceglasty kościół – więcej>>>

Gdy miniemy dwa kolejne przejazdy przez wał, nie pomińmy trzeciego (ok. 11,6 km). Tu znów wjechawszy na koronę wału popodziwiajmy panoramę z obu stron wału. Może wprawne oko dostrzeże krążące wysoko ptasie drapieżniki, a może przemykającego wśród traw lisa czy pasące się sarny, które znajdują schronienie w kępach śródłąkowych krzaków. Z korony wału zobaczymy, że Bug i tu nie płynie prosto, kluczy, płynąc na nas i przed wałem odbijając w lewo. Tworzy swoiste „slalomy”, jakby jego bieg wytyczał plątonogi olbrzym. Znów zdziwimy się, gdy lekkie wyniesienie gruntu z prawej, pośrodku zakola, okaże się miejscem, gdzie niedawno były siedliska Zabrocza. Z pewnością dostrzeżemy za Bugiem auta mknące szosą z Broku ku Małkini, niebieski most na Broczysku, a dalej w lewo panoramę Broku.

Zjedźmy ledwie widocznymi w trawie koleinami nad sam brzeg rzeki i znów pokonajmy nad nią kilkaset metrów, tym razem do kolejnego przejazdu przez wał. W środku tego odcinka nadbrzeżną skarpę porasta „kurzy gdak” – krzew trzmieliny pospolitej, najładniejszy, jak krzew choćby kaliny koralowej, właśnie późną jesienią, gdy gołe gałązki zdobią liliowo-złote owoce. Ze skarpy rzeki najlepiej widać jej ogrom i dzikość. To nie sztucznie wykopana rynna, którą masy wody nudnie spływają. Tu zobaczymy główny nurt, wiry, głęboczki i wypłycenia. A przejeżdżając kolejnym przejazdem przez wał, może właśnie tu zaplanujmy krótki odpoczynek. Z korony wału znów świetne widoki z obydwóch stron. Ta nasza bez zabudowań, z setkami hektarów żyznych łąk, skrywających wody Bużysk pełne ryb i zarośla z gniazdami dziesiątek gatunków ptactwa, i ta zabuska, nad którą od wieków leżą zabudowania Broku. Te na wprost to Stare Miasto, dalej w lewo Bug niemal prostopadle odbija od wału, by znów skręcić gwałtownie w lewo naprzeciw ruin pałacu Biskupów Płockich (ledwie je teraz widać w kępie wysokich drzew), dalej wyższa skarpa z niemal przylegającymi do siebie domostwami, wśród których dostrzeżemy biały ratusz, ceglasty kościół, a jeszcze dalej w lewo Bindugę z wiatrakami i most na Bugu.

Wracając na trasę, znów zjedźmy z wału w prawo (12,2 km) i żwirówką przy nim jedźmy w kierunku trasy nr 50, dostrzegając przemykające nią pojazdy. Ale jeszcze przed mostem zauważymy przepust pod wałem (13,45 km), którym wody spod kiełczewskich i morzyckich starorzeczy płyną do rzeki. Jeśli po raz kolejny dopisze nam szczęście, to na rozlewiskach z lewej powitają nas łabędzie czy kaczki – więcej>>>

Dojechawszy do mostu (13,9 km) lepiej przejdźmy pod nim, gdyż przejazd przegradzają trzy betonowe koryta na wodę odprowadzaną z mostu. Za mostem niewielki półkilometrowy odcinek pokonajmy po koronie wału. Nim z niej zjedziemy z lewej dostrzeżemy w dali zabudowania Płatkownicy, a z prawej – za rzeką, Brzostową, niegdyś wieś, a teraz nadbrzeżną ulicę Broku, przy której jest kilka ośrodków wypoczynkowych, w tym sympatyczne i przyjazne Nadrzecze – więcej>>>

Gdy z lewej do wału dobiegnie żwirówka od trasy nr 50 (14,5 km), zjedźmy na nią, a po niecałych 2 km dojedziemy do przejazdu przez wał (16,35 km). Za nim był płatkowski bród, który stał się przeszkodą nie do pokonania dla ruskiego parowca uciekającego spod Warszawy w 1920 r. W 2015 r. mogliśmy go oglądać, jak Bug ledwie się sączył odsłaniając mielizny, płycizny i zatopione drzewa.

Ale przez wał przejedźmy na kolejnym przejeździe (niemal 17 km). Tu bowiem Bug znów płynie blisko wału i nad jego brzegiem możemy pokonać prawie kilometr. Tym razem podziwiając potęgę rzeki, miniemy kilka wysepek na niej.  Za nią Puszcza Biała, z lewej zabudowania Bojan, a jeszcze między nimi a Brokiem Jezioro Głuche. Gdy pokonamy wał przeciwpowodziowy kolejnym przejazdem (17,7 km), z prawej dostrzeżemy przepompownię w Wilczogębach, gdzie woda z Nowej Treblinki i Wilączy płynie do Jeziora Kotło i Bugu – więcej>>>

A my z wału wjedźmy prosto na łąkę przeciętą ledwie widocznymi koleinami. Po trudnych 400 m dojedziemy do żwirówki, niemal prosto zmierzającej ku wschodowi. Jadąc w nią na wprost przez 1,25 km, dojedziemy do drogi asfaltowej z Płatkownicy do Sojkówka (19,35 km). Znamy ją z trasy nr 4: „Po dwóch Borkach”. Stąd też bez obaw skręcimy w prawo dostrzegając z lewej borek płatkowski, i, chwyciwszy dobrą nawierzchnię, pomkniemy ku drodze z Wilczogąb do Sadownego, przy której z prawej dostrzeżemy borek sójkowski. Ustępując przejazdu, skręcimy przy kapliczce w lewo (20,5 km).

Przed nami w dali dostrzeżemy wieże sadowieńskiego kościoła. Zmierzając ku niemu, zwolnijmy przed podjazdem do trasy nr 50. Pewnie z prawej dostrzeżemy wgłębienie dawnej proboszczowskiej sadzawki, ale uważnie przyjrzyjmy się pniom wysokich olszaków z lewej. Część z nich gęsto i wysoko na wiele metrów oplata szczelnie zielony bluszcz, są jak wielkie żywozielone kolumny na tle szarości zatopionego w zimowym śnie olsu.

W końcówce dzisiejszej wycieczki znów przekonamy się, że latem, gdy wokół wszystko zielone, z trudem dostrzeglibyśmy to, co teraz jest na pierwszym planie. Zmienność pór roku sprawia, że rowerowe wycieczki w każdym czasie są ciekawe, o czym spróbujemy Was przekonać, przedstawiając niebawem uroki „roweru zimą”.

Ale wracając na trasę z dużą ostrożnością przetnijmy drogę krajową nr 50 (22,3 km) i tak samo ostrożnie przejedźmy krzyżówki przed Topazem i przykościelnym skwerze. Niby krótki (550 m) odcinek do GOK-u pokonajmy też ostrożnie i niezbyt szybko, bo na Kościuszki uwagi nigdy za dużo. Przejechaliśmy 22,85 km.