Pamiętamy: 9 – 11 września 1939 r.!

Wielu zabitych i rannych w bitwie, ogromne zniszczenia Sadownego, a później okres okupacyjnego bestialstwa, które zgotował nam najbliższy „sąsiad”. Tak ogólnie można opisać wrzesień 1939 roku i sześcioletnią okupację hitlerowską, która do dziś budzi wiele emocji wśród naocznych świadków tego okresu i kolejne pokolenia. Sadowne cierpiało, ale otrząsnęło się z pożogi wojennej i dziś przypominają nam o tym okresie tylko mogiły – czasami bezimienne.

W pamięci winny pozostać zwłaszcza trzy dni owego września, podczas których doszło do bezprecedensowego zdarzenia. Rezerwowe oddziały Wojska Polskiego stawiły opór przeważającej sile zmotoryzowanych, elitarnych oddziałów napastnika i skutecznie broniły Sadownego, ponosząc znaczące straty.

O tych wydarzeniach i ich następstwach pisaliśmy przy okazji publikacji maszynopisu p. Edwarda Sówki pt. „Sadowieńskie obrazy”. Przypomnijmy ich fragmenty:

11 września dzielna grupa pozostałych zaledwie 13 żołnierzy – obrońców Sadownego wysieczona została na skraju lasu z broni pokładowej nisko przelatującego nad nimi samolotu hitlerowskiego, ponosząc bohaterską śmierć ofiarnie przelanej krwi na chwałę swojej brutalnie napadniętej Ojczyzny. Wraz z nimi zginął również ich dowódca w stopniu porucznika rezerwy o nazwisku Pawłowski, który spoczywa ze swymi żołnierzami w zbiorowej mogile sadoweńskiego cmentarza, pod płytą pomnika wystawionego dzięki ofiarności miejscowego społeczeństwa w roku 1963 (nowy pomnik odsłonięto w 2018 r. – przypis redakcji).  (Tragiczny wrzesień – cz. II)

Żołnierze września 1939 roku wypełnili swe zadanie od początku do końca z honorem i całkowitym oddaniem dla bolesnej sprawy. Dramatyczną sytuację, w jakiej się wówczas znalazła Polska, żołnierze ci własnymi piersiami usiłowali osłonić przed najazdem brutalnego sąsiada, oddając swe życie.

Zasłużyli oni na trwałą pamięć i stanowić w niej będą wyraz głębokiego dla nich szacunku i czci najwyższej pokoleń powrześniowych Narodu Polskiego. Czyn orężny Żołnierzy Września nie może być zapomniany i powinien żyć wiecznie w świadomości naszej, jako wyraz najwyższego uznania za ich bezprzykładny heroizm i bohaterstwo w obronie Ojczyzny.

Musimy o nich pamiętać i pamięć tę przeszczepiać młodym, narastającym pokoleniom, bo dla ich wolności i przyszłości oddali swe życie. Mimo przegranej Obrońcy Września zrobili wówczas wszystko co do nich należało, a nawet zrobili jeszcze więcej niż żołnierze innych napadniętych narodów, bo bronili swej Ojczyzny najdłużej spośród wszystkich. I dlatego właśnie powinniśmy być dumni z heroizmu i siły polskiego oporu, z męstwa i hartu tych żołnierzy, ich głębokiego patriotyzmu i ofiarności przelanej Ojczyźnie krwi.

Ich bratnia mogiła, w której spoczywają ze swym dowódcą, winna stanowić w naszej pamięci niewygasający wiecznie płomień wdzięczności za obronę Sadownego w tych pamiętnych, smutnych dla nas dniach 1939 roku. Pomnik, tablica pamiątkowa i wojskowe, betonowe krzyże na tej mogile, są tylko skromną, niewspółmiernie niską ceną naszej zapłaty za świętą ofiarę Ich krwi.

Większą za ten czyn zapłatą będzie nasza pamięć o Nich, na którą bez precedensu zasłużyli sobie jak najbardziej.

Wieczna chwała bezimiennym bohaterom, obrońcom naszej ziemi! (Wieczna chwała…)

Zieleniewski

płk dypl. inż. Tadeusz Zieleniewski

Zacytujemy też fragmenty innego maszynopisu – naocznego świadka tych wydarzeń i dowódcy 33 Dywizji Piechoty rezerwy, płk. dypl. inż. Tadeusza Zieleniewskiego. Opis kampanii wrześniowej odnajdujemy w jego pracy pt. „33 Dywizja Piechoty rez. w bitwie nad Bugiem we wrześniu 1939 r.”. Oto on:

Przez całą noc i rano 8.9. przez płonący Wyszków i drewniany most na Bugu ciągną kolumny wielkich jednostek, stanowiących improwizowaną G.O. gen Wincentego Kowalskiego. Są to: 1 DP Leg., 41 DP rez., 33 DP rez., Mazowiecka BK. Wszystkie te jednostki zdobyły się ostatnio na wielki wysiłek. Są zmęczone walkami i zdrożone…

2015.09.04.13

Położenie jednostek WP podczas kampanii wrześniowej

… W czasie akcji porządkowania , przed południem, otrzymuję rozkaz operacyjny armii, wydany w nocy z 7 na 8.9. Nakazywał on obronę linii Bugu i zawierał następujący podział odcinków: na lewym skrzydle G.O. gen. Kowalskiego – Mazowiecka BK od Serocka prawie do Wyszkowa, 1 DP Leg. Na wprost Wyszkowa po rz. Liwiec, dalej 41 DP po Tuchlin wł., z kolei na wschód po Brok 33 DP i następnie „w rejonie Małkini 2 BK”

… I oto myśl manewru gotowa. Silny oddział wydzielony w składzie 133 pp z dywizjonem 3/32 palu i kawalerią dywizyjną posunie się marszem na Brok, zabezpieczy obroną przejście rzeki oraz będzie rozpoznawał głównie walką i przy pomocy kawalerii dywizyjnej. Grupę odwodową stanowić będzie 134 pp z dywizjonem 1/32 palu oraz batalion saperów. Grupa ta zostanie wykorzystana bądź do wsparcia oddziału wydzielonego, bądź w innym miejscu, stosownie do wyników rozpoznania. Siłę tej grupy, muszę przyznać, nieco przeceniłem: nie widziałem wówczas, że 3/134 pp, stanowiący straż boczną dywizji nad Narwią w rej. Goworowa, do dywizji nie dołączył. 134 pp miał więc tylko dwa bataliony, nie mnie jednak – jak to dalej zobaczymy – wykazał znakomitą postawę w czasie bitwy w dniu następnym…

…Pozostaje sprawa czasu działania. Grupa odwodowa nie potrzebuje się śpieszyć. Będzie działała dopiero następnego dnia, zależnie od okoliczności. Dzisiaj może spokojnie wypoczywać. Oddział wydzielony natomiast powinien ruszyć jak najprędzej, ale to jest niemożliwe z powodu przemęczenia żołnierzy poprzednimi marszami. Nadchodzą jednak wiadomości od patrolu samochodowego wysłanego na Brok. Most jest zniszczony i nieprzyjaciela w godzinach popołudniowych tam nie ma. Ostrów Mazowiecka jest zajęta przez Niemców (informacje od ludności cywilnej). W ramach więc przyjętej myśli manewru decyduję: straż przednia oddziału wydzielonego w składzie: 1 batalion piechoty ze 133 pp i 1 bateria artylerii pomaszerują jeszcze dzisiaj wieczorem; w tym celu wydaję odpowiedni rozkaz. Wywołało to opory wśród zmęczonych piechurów. Nastroje żołnierzy ilustruje dobitnie fragment pamiętnika polowego dowódcy 2 batalionu „Niemenczyn” 133 pp, mjr. Olgierda Wojdatta: „Wieczorem mamy iść do akcji. Ja załamuję się psychicznie. Mam przeprawę z Wandtkem. Melduję mu szczerze o nastrojach żołnierzy, którzy już trzy dni nie otrzymali żarcia. No i o swoim. Dochodzi do poważnego starcia. Boję się iść do walki z żołnierzem, który jest zdemoralizowany i głodny. Włażę na ambit. Idę na Bug. W lesie odpoczywamy. Pierwszy raz od wyruszenia położyłem się do łóżka, ale b. krótko (2 godziny). O godz. 2 odmarsz do boju na Zieleniec – Sadowne. Ja – dca baonu, a kpt. Błyszczyński dla całości. Godz. 9.00 w bój idzie komp. 4 z Janiszkiem. Zdobywa Sadowne, wypierając Niemców na cmentarz. Za godzinę idziemy z resztą baonu. Artyleria grzmoci jako cholera. Wojsko się krwawi…”.

2015.09.04.14

Położenie 33 DP rez. 9.9.1939 r. godz. 22.00

Niewątpliwie mowa tu o wsparciu własnej artylerii. Już z tego opisu widać, że pomimo dużego pospiechu 33 DP nie wygrała wyścigu ze zmotoryzowanym przeciwnikiem. I wygrać go nie mogła, choćby z powodu odległości. Zmotoryzowanego nieprzyjaciela dzieliło od Różana do Broku 45 km dobrej drogi, a piesze wojska polskie, idące od Ostrołęki przez Wyszków, czuły w kościach około 100 km męczących marszów. Nie pod Brokiem więc, lecz pod Sadownem 33 DP powstrzymała Niemców…

…Wieczorem usiłuję nawiązać osobistą łączność z gen. Kowalskim, ale przepaściste piaski i palący się las uniemożliwiają mi dojazd do jego miejsca postoju w gaj. Gać.

Dzień 9.9.1939 r. Bitwa. Działania oddziału wydzielonego na Brok. Wczesnym rankiem przenoszę stanowisko dowodzenia do m. Burakowskie tuż obok stanowiska dowodzenia gen. Piekarskiego, dowódcy 41 DP. Idzie mi o nawiązanie bezpośredniej łączności i ścisłe współdziałanie z sąsiadem. Wydaję rozkaz operacyjny na piśmie dla całości oddziału wydzielonego i omawiam go z płk. Antonim Wandtkem, dowódcą 133 pp i oddziału wydzielonego. Jak wiemy, straż przednia w składzie 2 batalionu „Niemenczyn” 133 pp z baterią haubic wyruszyła jeszcze w nocy. Przednie jej elementy osiągnęły o świcie m. Płatkownica w odległości ok. 4 km od Broku; zostały one odrzucone przez nieprzyjaciela w kierunku południowym na las Sadowne. Chwilowo m. Sadowne tracimy, jednak następnie zdobywa je 4 kompania i gros batalionu. Pozwolę sobie tu przytoczyć kolejny fragment pamiętnika polowego dowódcy natarcia na Sadowne, mjr. Olgierda Wojdatta: „Z powodu braku łączności sukces zdobycia Sadownego nie daje korzyści. O godz. 13.30 batalion pod ogniem wycofuje się na Zieleniec. Są zabici i ranni. Z oficerów: por. rez. Trzeciak i Stefański, obaj z k.m., ranni. Por. Dobrzyński, bohater, pod ogniem niem. k.m. wyciąga obu rannych z pola walki. Przy najbliższej okazji podam go do odznaczenia. Niemcom skórę sprano dobrze, ale i nasze straty duże. Pod wieczór Błyszczyński decyduje się zdobyć północny skraj lasu wsi Sadowne. W nocy jak duchy ruszamy. Błyszczyński trzyma się odwodu, pozostawiając na mojej głowie doprowadzenie baonu do skraju lasu. Doprowadzam bez strzału. K-my miały być podciągnięte nad ranem. Janocha bezradny, a powiedziałbym naiwny, nie zdaje sobie sprawy z grozy niebezpieczeństwa. Zostawia kompanię bez oficerów, a sam idzie spać do domu. Kompanię jego ogarnia panika. Widząc tę sytuację, odtwarzam odwód – 500 m w tyle. Do 4.00 rano (dnia 10.09.) spokój. O godzinie 4.00 Niemcy otwierają przerażający ogień. Kompania Janochy idzie w rozsypkę. Odwód wzrasta do 160 ludzi. Mianuję dcą kompanii pchor. rez. Bartkiewicza, a drugiej Janiszka i wyrzucam ich do przodu. Do czoła nie mogę dojść z powodu huraganowego ognia. Wyczuwam beznadziejność sytuacji. W tym wypadku pomyliłem się. Wojsko bije się jak cholera… Potem wstyd mnie ogarnął i wracam do pierwszej linii, ale już po to, by otrzymać rozkaz wycofania”.

Z powyższej relacji wynika, że zaciekły bój o las i węzeł dróg Sadowne trwał jeszcze rano 10.9., i że dla uzyskania powodzenia powinny by zostać użyte dalsze siły oddziału wydzielonego, a nawet pozostałe jednostki dywizji. Rozkaz ogólnego odwrotu G.O. gen. Kowalskiego przesądził tę sprawę.

Przeciwnatarcie na wschód od Liwca pod wsią Nadkole. Koło godz. 9.00 rano, gdy trwał pomyślny bój oddziału wydzielonego o Sadowne, odbieram wiadomość o przekroczeniu Bugu przez Niemców na wschód od rzeczki Liwiec pod Brańszczykiem na odcinku 41 DP i o posuwaniu się w głąb naszego ugrupowania. Nieprzyjaciel bez trudu przedarł się przez szeroko rozciągnięty front obrony nad Bugiem.

Piekarski

Dowódca 41 DP rez. gen. bryg. Wacław Piekarski

Najbliższe są moje oddziały grupy odwodowej. Razem z gen. Piekarskim postanawiamy przeciwnacierać… powodzenie natarcia było zupełne. Nieprzyjaciel został odrzucony za Bug. Wzięliśmy jeńców, różną broń i karabiny maszynowe…

…Zastanawiam się nad położeniem. Usiłuję sformułować myśl manewru na dzień następny. Wydaje się jasne, że bój pod Sadownem wymaga dopływu nowych sił i osobistego dowodzenia. Z drugiej strony wiem, że ani G.O. ani armia nie mają odwodów. Mogę tylko liczyć na własne siły. A więc obmyślam wycofanie zwycięskiego 134 pp, dywizjonu artylerii i batalionu saperów, przekazanie zajętej linii frontu nad Bugiem gen. Piekarskiemu i skierowanie odzyskanych w ten sposób sił do bitwy pod Sadownem. Studium mapy wskazuje, że dopóki 33 DP będzie trzymała kompleks leśny na południe od Sadownego, który jest jednocześnie węzłem dróg wiodących na zachód (Łochów – Warszawa) i na południe (Stoczek – Węgrów), dopóty nieprzyjaciel nie będzie w stanie rozwinąć się i wkroczyć na szerokim odcinku w teren prowadzący na tyły 33 DP oraz G.O. Wydaje mi się, że konieczne jest wzmocnienie prawego skrzydła oddziału wydzielonego pod Sadownem. Nie zapominam również, że bój leśny najlepiej odpowiada możliwościom naszej piechoty w walce z bronią pancerną nieprzyjaciela. Las kryje także przed działaniem lotnictwa.

Ale to były tylko zamiary. Dziś wiemy, że dowódcy armii i G.O., nie znając jeszcze dobrze położenia, zamierzali zagiąć skrzydło G.O. w ten sposób, by 41 i 33 DP odeszły na Liwiec, wciąż frontem na wschód. Było to zawsze możliwe do wykonania, ale niepotrzebne i ryzykowne, albowiem otwarcie cieśniny leśnej Sadownego puszczałoby nieprzyjaciela na szerokim odcinku w teren przez Stoczek.

Ale i to były tylko zamiary. Bo oto wypadki potoczyły się w sposób zupełnie nieoczekiwany, niezależnie od trwających walk i naszych zamierzeń.

Na stanowisko dowodzenia dowódcy 33 DP przybywa niespodziewanie wysłannik Naczelnego Wodza z Brześcia, mjr Napieralski. Proszony jest natychmiast gen. Piekarski, znajdujący się w pobliżu. Mjr Napieralski referuje ustny rozkaz marsz. Rydza-Śmigłego, bitwa nad Bugiem ma być przerwana, a wielkie jednostki biorące w niej udział powinny natychmiast odmaszerować do rej. m. Biała Podlaska. Rozkaz ten brzmiał tak nieprawdopodobnie, że skierowaliśmy majora do dowódcy G.O., gen. Kowalskiego, do jego stanowiska dowodzenia w gaj. Gać. Wkrótce telefon wezwał dowódców wielkich jednostek na odprawę do gajówki…

Kowalski

Dowódca G.O. „Wyszków” gen. bryg. Wincenty Kowalski

…W izbie, przy wątłym świetle lampki naftowej, oczekują nas: gen. Kowalski, dowódca G.O., płk dypl. Jan Karcz, dowódca Mazowieckiej BK i gen. Otton Krzisch, który dalekimi objazdami przybył z SGO „Narew” w celu nawiązania łączności. Treść odprawy najlepiej charakteryzuje wypowiedź gen. Kowalskiego: „Mam porzucić bitwę pod Wyszkowem i nie wdając się w walkę z napotkanym po drodze nieprzyjacielem, przejść z całą G.O. możliwie najspieszniej do rejonu lasów zachód m. Brześć, do G.O. odwodowej pod dowództwem gen. bryg. Młot-Fijałkowskiego, do dyspozycji N.W. …”

…Wracamy z odprawy. Uzgadniam z gen Piekarskim drogi odwrotowe obu dywizji i wydaję sztabowi wytyczne do opracowania rozkazu marszowego. Jadę jeszcze do płk. Wandtkego, dowódcy oddziału wydzielonego walczącego pod Sadownem, i omawiam z nim sposób oderwania się od nieprzyjaciela.

Tak oto kończył się 9.9., dzień krwawej bitwy nad Bugiem. Był to najpiękniejszy dzień w krótkich dziejach walk 33 DP w kampanii wrześniowej… Oddziały 33 DP rez. opuszczały pole bitwy tylko na rozkaz wyższego przełożonego. Odchodziły nie pobite, lecz zwycięskie – z uczuciem dumy z dobrze spełnionego obowiązku.

Tyle cytatów i historii. Teraźniejszość zależy już od nas, a tym bardziej pamięć o bohaterstwie polskich żołnierzy i ich poświęceniu w obronie „naszej małej Ojczyzny”. Jak pisał ś.p. Edward Sówka: „Wieczna chwała bezimiennym bohaterom…”.

P.S. Zapalmy symboliczną lampkę na zbiorowej mogile wrześniowych bohaterów i to nie tylko w rocznicę opisywanych wydarzeń, ale przy każdej, dogodnej okazji.

Tekst/foto: Sławek Chyliński/Internet