Tropem Wilczym i Bieg Kazików
Tydzień temu w Warszawie odbył Bieg Tropem Wilczym, czyli Narodowy i Największy w Polsce Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Bieg był bardziej formą uczczenia tego dnia, niż rywalizacji, lecz i tak udało mi się wygrać.
Głównym celem Biegu jest oddanie hołdu żołnierzom antykomunistycznego podziemia z lat 1945-1963, a także propagowanie wiedzy o powojennej historii Polski wśród wszystkich Polaków, niezależnie od wieku. Dlatego też Bieg ma charakter wielopokoleniowy: imprezie towarzyszą liczne atrakcje edukacyjne przeznaczone dla całych rodzin takie, jak terenowe gry rodzinne, rekonstrukcje historyczne, koncerty, wystawy i spotkania ze wspaniałymi Gośćmi.
Kulminacyjnym punktem każdego Biegu „Tropem Wilczym” jest zaś bieg rodzinny na dystansie 1963 m., który symbolizuje rok śmierci ostatniego żołnierza wyklętego – Józefa Franczaka, ps. „Lalek”. Bieg ma też charakter wyczynowy: w wielu miastach organizatorzy zapewniają profesjonalny pomiar czasu, zaś proponowane są dystanse na 5 km i 10 km (ja brałam udział w biegu na 10 km).
Dla mnie to pierwszy taki bieg… wcześniej jakoś nie było okazji. Teraz, odkąd pełnię czynną służbę Wojsku Polskim, postanowiłam reprezentować 1. Brygadę Pancerną w Warszawie Wesołej na tej imprezie, choć nie wiem czy można nazwać to imprezą biegową… Można by powiedzieć, że to bardziej spektakl przedstawiający „tamte” czasy. Przeżycie naprawdę inne.
11 marca Bieg Kazików i 5. miejsce z czasem: 36 minut 33 sekund, pomału do przodu, pierwszy szybszy bieg, gdzie można było się pościągać. Przede mną 2. Ukrainki i 2. Polki – start treningowy. Dwa lata temu też brałam udział w tym Biegu i byłam na 6. pozycji, więc nie jest źle.
Dobre przetarcie przed kolejnymi startami, w sumie to taki pierwszy szybszy bieg gdzie mogę się pościągać i powalczyć. Nie był to dla mnie łatwy bieg, ponieważ byłam w pełnym treningu, tzn. miałam 3 treningi dziennie: rano biegowy, później pływanie na basenie i trzeci trening kolejny biegowy z elementami siłowymi i sprawnościowymi. Na pełnym zmęczeniu udało się pobiec 36 minut 33 sekund, więc przyzwoicie. Trasa trochę szału nie robiła… kostka brukowa pojawiała się często i 3 razy podbieg, który stawiał troszkę.
Myślę, że jest dobrze, a niebawem kolejne starty, które są w jakiś sposób dla mnie ważne. Znacznie inaczej się biega starty, do których się przygotowuję i są docelowe, a inaczej takie w treningu (te są trudniejsze i zazwyczaj wolniejsze). Pełna optymizmu spoglądam w przyszłość.
Pozdrawiam
Anna Szyszka
Foto: Anna Szyszka/Festiwal Biegów