Mikołajki z kijkami
14 km lasem, po górkach, bezdrożami i asfaltem…
Z zaproszenia GOK Sadowne do aktywnego spędzenia niedzieli z kijkami skorzystało dziś (8 grudnia br.) ponad 20. śmiałków. O godz. 11.00 pod GOK-iem chętni ubrali się w mikołajkowe czapki i ruszyli „skrótami” po uliczkach Sadownego, by szybko wkroczyć do urokliwego Jegla.
Tu początkowo wąskie leśne ścieżki „wydłużyły” kolumnę piechurów, a miękkie podłoże wyciszyło uderzenia kijków. Duże tempo marszu od początku narzuciły dziewczyny w zielonych koszulkach z Ostrówka, ale reszta nie pozostawała daleko z tyłu, a po 4. km i nieco ponad pół godzinie od startu, mijając świeżo posadowione przez Nadleśnictwo Łochów tablice edukacyjne, dotarliśmy do „Wąwozu”. Tu oczekiwał już na nas prof. Krzyś Kądziela, by ze swadą opisać uroki lasu, wstępującej tu roślinności i zwierzyny, „Kurzej Grzędy”, rezerwatu „Mokry Jegiel”, do granicy którego dotarliśmy oraz wspomnieć pamięć ukrywających się w pobliskich ziemiankach Żydów pomordowanych tu w 1943 r.
Po kilkunastominutowym odpoczynku ruszyliśmy dalej, by po zaledwie kilkuset metrach porzucić płaski, szeroki leśny trakt i skręcić w prawo, na poorany bruzdami, pnący się w górę świeży zrąb. Wspinaczka bezdrożem na grzbiet „Królowej Jegla” skróciła oddechy, przyśpieszyła tętna i zachęciła do zdjęciowej sesji.
Ruszyliśmy z 97. m nad poziomem morza, a szczycik pasemka Gór Bogackich to 127 m. n.p.m., nic dziwnego więc, że rozległa, leśna panorama rozciągająca się pod nami urzekła i zmusiła do krótkiego postoju. Potem krótka wędrówka po mchu do linii i piaszczyste zejście malowniczym duktem. Za kilometr już droga z Kołodziąża do Morzyczyna i „ głaz Grzymały”. Tu, w środku lasu, pod rozłożystym dębem, zadbana polanka z wygrabionymi liśćmi i kwitnącym jeszcze wrzosem, ustawionym pod głazem z maleńką kapliczką z wizerunkiem błogosławionego Edwarda Grzymały. I okazja, by uczcić pamięć obdarzonego wielkimi zdolnościami Męczennika, który w tym miejscu w 1906 r. przyszedł na świat. Pamiątkowe lampki pod głazem zapaliła organizatorka naszej wędrówki Ewa Piórkowska i od lat dbający o porządek na polance Tadeusz Kalbarczyk.
Po chwili ruszyliśmy prostą śródleśną drogą ku Kocielnikowi. Kilometr dalej doszliśmy do rzeczki „Nowej Treblinki” dalej przez nas zwanej „Kanałem Kacapskim”, a na nowym mostku K. Kądziela wspomniał, że ten niemal dwudziestokilometrowy ciek wodny przekopali jeńcy rosyjscy, których Piłsudski w 20. roku wziął do niewoli. Z perspektywy mostku mogliśmy też zauważyć kilka żeremi bobrzych skutecznie spiętrzających wodę. A za niespełna kilometr kolejna przyrodnicza atrakcja. Tuż przed Kocielnikiem zboczyliśmy zaledwie sto metrów w prawo, by podziwiać 3 pomniki przyrody: ogromne sosnowe, bartne „Trzy Siostry”, których obwody pni z trudem obejmowały dwie dorosłe osoby.
Spod sosen ruszyliśmy przez sadoleską „Choinę”, by dalej już asfaltową szosą przez rzadkie zabudowania Sadolesia szybko zmierzać ku Sadownemu. W GOK-u byliśmy tuż po godz. 14. Okazało się, że w 3 godziny pokonaliśmy ok. 14 km. Nic dziwnego, że kawa, herbata, żurek i ciasto szybko znikały z gościnnych stolików. Za to z twarzy nie znikały uśmiechy zadowolonych z tak pełnej wrażeń mikołajkowej wędrówki.
Tekst/foto: RW