Wycieczka rowerowa na Podlasie
W weekend 31.07 – 1.08.2021 r. dwunastoosobowa grupa z Sadownego podróżowała na jednośladach po pięknym Podlasiu.
Wyjechaliśmy w sobotę bladym świtem z pewnymi obawami, bo prognoza pogody nie była zbyt optymistyczna. Do Supraśla dojechaliśmy busem. Z tego miasteczka rozpoczęliśmy wycieczkę na rowerach. Pogoda nadal ładna. Pierwszy krótki odpoczynek, wymiana spostrzeżeń, że trasa dosyć wymagająca, trudne podjazdy pod górki, ale za chwilę rekompensata w postaci szybkich zjazdów z towarzyszącymi przyjemnymi powiewami wiatru.
Na dłuższy odpoczynek zatrzymujemy się w Krynkach. Tam uzupełniamy zużyte kalorie oraz zwiedzamy Kościół Rzymskokatolicki pw. św. Anny. Wszyscy odnieśliśmy wrażenie, że jest bardzo podobny do naszej sadowieńskiej świątyni. Czytając historię parafii Krynki, dowiadujemy się, że kościół został wybudowany prawie w tych samych latach, co kościół w Sadownem, również w stylu neogotyckim. Czas ruszać w dalszą drogę, bo jeszcze przed nami kilkadziesiąt kilometrów.
Następnym punktem naszej wycieczki były Kruszyniany. Tam rozpoczęliśmy zwiedzanie od drewnianego tatarskiego Meczetu pochodzącego z XVIII w. W Meczecie przewodnik Dżemil zapoznał nas z historią polskich Tatarów. Nieopodal Meczetu znajduje się cmentarz tatarski mizar, założony w połowie XVII. W roku 2010 polskich Tatarów odwiedził Książe Karol zachwycając się Meczetem oraz regionalnymi potrawami. Przypadek sprawił, że trafiliśmy na ludowe święto tatarskie Sabantuj (święto pługa). Święto na zakończenie wiosennych prac polowych organizowane jest w formie pikniku, podczas którego jest wiele atrakcji. Gwoździem programu tegorocznego świętowania była historyczna rekonstrukcja bitwy pod Parkanami stoczona jesienią 1683 r. Chciałoby się tu zostać na dłużej, ale jest już późne popołudnie, a raczej wczesny wieczór, a do bazy noclegowej jeszcze daleka droga. Z żalem opuszczamy to klimatyczne tatarskie miasteczko i udajemy się w kierunku Borek, gdzie mieliśmy umówiony nocleg w bazie harcerskiej.
Po wyjeździe z Kruszynian okazuje się, że dalsza droga do samej bazy wiedzie przez piękną Puszczę Knyszyńską, ale po trudnej szutrowej nawierzchni. Stan drogi pozostawiał wiele do życzenia, ale cóż, trochę ponarzekaliśmy i trzeba jechać dalej. Na bazę dotarliśmy późny wieczorem. W Borkach zjedliśmy kolację przy ognisku i udaliśmy się na odpoczynek, bo następnego dnia czekał nas długi odcinek drogi do pokonania. Część grupy chciała przypomnieć sobie dawne wyjazdy na obozy i postanowiła noc spędzić pod namiotami.
Rano ruszamy w dalszą drogę. Pierwszy przystanek w Królowym Moście. Miejscowości znanej z filmu „U Pana Boga za piecem” w reżyserii Jacka Bromskiego. Z tego miejsca udajemy się w stronę Białegostoku. Trasa wymagająca, większość pod górkę. W Białymstoku zatrzymujemy się przy rezydencji magnackiej z epoki saskiej – Pałacu Branickich. Nie tylko sam pałac robił wrażenie, ale również wszyscy zachwycali się pięknym zadbanym ogrodem.
Jak do tej pory, ku uciesze uczestników wycieczki prognoza pogody się nie sprawdza. Jest bardzo ciepło i słonecznie. Następnym miejscem docelowym są Łapy. Nadal teren pofałdowany, ale za to część trasy to wytyczone ścieżki rowerowe o bardzo dobrej nawierzchni. Podczas jazdy niebo zaczęło zasnuwać się ciemnymi chmurami i straszyć pojedynczymi kroplami deszczu. Jednak udaje się nam dojechać do Łap „na sucho”. Tam przyłączyliśmy się do mieszkańców, aby wspólnie oddać cześć uczestnikom Powstania Warszawskiego.
Z Łap do Małkini zaplanowaliśmy przejazd pociągiem. Podczas podróży koleją rozpadało się na dobre. Podróż pociągiem IC trwała około 60 min. i na szczęście deszczowe chmury zostały za nami. Z Małkini do Sadownego przyjechaliśmy już po zmroku. Zmęczeni, szczęśliwi i z głowami pełnymi wrażeń udaliśmy się do domów. Czy za rok gdzieś pojedziemy? Pewnie tak, chociaż cel jeszcze niesprecyzowany.
Ewa Piórkowska