O braku słowa pisanego w Ostrowi,
…o mamucie z Broku, kłopotach z lekarzami w Nurze, inicjatywach społecznych w Sadownem i włosach kręconych na „barani róg” w Kosowie.
Pierwszy list dotyczy Ostrowi w roku 1882. Autor z dumą wspomina o największej dumie tamtejszych mieszkańców, czyli o właśnie powstałej Ochotniczej Straży Ogniowej. Nie zamyka jednakże oczu na bolączki trapiące miasto, a do nich należą choćby brak entuzjazmu reprezentantów chrześcijańskiej części społeczności do parania się działalnością gastronomiczną i handlową oraz trudności w nabyciu słowa pisanego.
Z Broku donoszą o wielkich szkodach wyrządzonych przez burzę gradową. Grad wielkości orzecha laskowego tłukł szyby w oknach domów. Co ważne dla osób mających w planie wprawić nowe okna, to w materiale mowa jest jedynie o szybach w oknach drewnianych. Nie ma wieści o uszkodzeniach okien plastikowych lub aluminiowych. Zdaje się, że nie ucierpiały także szyby kościelne w ołów oprawione. Brokowski korespondent donosi także, że staraniem miejscowego proboszcza wyrychtowano nowy ołtarz św. Anny, choć niewykluczone, że chodziło tylko o poważną renowację już istniejącego. Co ciekawe, autor pisze o miejscowej świątyni, jako o katedrze. Nie jest to pierwsze tego typu określenie tej majestatycznej budowli. Choćby Daniel Olbrychski, wspominając w rozmowie z dziennikarzami portalu plejada.pl zmarłego przyjaciela Wiesława Gołasa, mówił, że na początku swej kariery aktorskiej wybrał się na wycieczkę do Broku i modlił się w tutejszej „katedrze” do obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej: