O szkodliwości tańców w parnym Andrzejewie,
…o wójcie z Czyżewa co za kratki trafił, wyrodnej matce z wioski Przyjmy oraz o Kurpiach żeniących się z rublami.
Na początek, pierwsza na tych łamach tak obszerna korespondencja z Andrzejewa. Miasta powstałego głównie z tej przyczyny, że klucz brokowski dóbr biskupich był nazbyt rozległy, więc mieszkańcy jego północno-wschodnich zakątków zamiast na targ do Broku jeździli do miast królewskich Ostrowi i Nura, pomniejszając biskupie dochody. W roku 1528 biskup płocki Andrzej Krzycki wyjednał więc u króla zgodę na lokację na terenie kościelnej wioski Wronie miasta zwanego początkowo Jędrzejowem oraz na urządzanie tam targów i jarmarków. Okazuje się, że miejsce na lokację było dość nieszczęśliwie wybrane, bo wilgotne i zdrowiu szkodzące. Zanim jednak reumatyzm powykręcał młodym ludziom stawy, to w dni upalne, a skutkiem wszechobecnej wilgoci parne i rozpalające zmysły, młodzi oddawali się tańcom dzikim i choć starsi pilnie moralności pilnowali, to wiele panien kończyło tańcowanie z zaokrąglonymi brzuchami, a niejeden kawaler zszedł z tego świata podczas bijatyki – jak wiadomo nieodłącznego elementu dobrej zabawy. Grzesznemu procederowi położono wreszcie kres.
Z Czyżewa zaś donoszą o strasznym pożarze i wielkiej aferze. Wójt wraz z kasjerem zdefraudowali pieniądze – wiadomo, że spore, ale jak duże, to dokładnie nie wiemy, bo śledztwo z różnych względów mogło być prowadzone niedbale. W miasteczku nie sposób się nudzić, bo na ulicach dochodzi do regularnych potyczek między starozakonnymi rzemieślnikami, walczącymi o opanowanie rynku dań koszernych. Każdy żądny wrażeń obywatel chciałby mieszkać w Czyżewie.