Zbrodnia z wypadku,
…pienianie się Kurpiów, bitwa pod Nurem, półnagie skandalistki spod Kosowa.
Spod Ostrowi donoszą o nieumyślnym zabójstwie pewnego gospodarza, który połaszczył się na cudze ziemniaki. Corpus delicti tej zbrodni to zepsute widły z jednym zębem – nasza okolica to nie miejsce akcji powieści Agathy Christie.
Pan Dominik Staszewski po raz kolejny opowiada o egzotycznych zwyczajach tajemniczego ludu zamieszkującego puszcze północnego Mazowsza, a zwanego Kurpiami. Dzisiaj między innymi o charakteryzującej ten lud cnocie oszczędności, którą to cnotę człowiek grubiański i nieprzebierający w słowach nazwałby skąpstwem. Także o predylekcji biedniejszych warstw puszczaków do „pieniania się”, któremu to zjawisku towarzyszą obelgi i rękoczyny.
Po raz kolejny gości na naszych łamach pan A. Tworkowski z Nura. Ostatnio dzielił się z nami swoimi spostrzeżeniami tyczącymi siejących zgorszenie lektur. Dzisiaj opowiada o swoim miasteczku, a gdy opisuje jego historię, to przeplata legendy z faktami. Być może nie jest fikcją bitwa, jaka w maju 1657 r. miała się rozegrać pod Nurem, a w której wojska polskie surowo pokarały najeźdźców, mitrężących czas, by miasto ze szczętem zrujnować. To mogłoby wyjaśnić, dlaczego w Broku ocalały kościół i pałac. Pomne doświadczeń z Nura międzynarodowe hordy mordowały, gwałciły, rabowały, paliły, rujnowały drewniane i pomniejsze murowane budowle, ale na te wielkie czasu tracić w Broku nie chciały. To zadziwiające, jak bliźniaczo podobne są losy nadbużańskich miasteczek, już od setek lat stanowiących cień swej starożytnej świetności.
Więcej na stronie https://madzelan.cba.pl/zbrodnia-z-wypadku-pienianie-sie-kurpiow-bitwa-pod-nurem-polnagie-skandalistki-spod-kosowa/