DOBRODZIEJE KOŚCIOŁA BROKOWSKIEGO

– Otóż przyjechałem do rodzicielów, którzy radzi mnie widzieli i oczom nie chcieli wierzyć, gdym im wszystko, com zebrał, pokazał.

Musiałem dziadusiowi przysiądz, żem uczciwą drogą do tego przyszedł. Dopieroż się ucieszyli, bo trzeba waszmościom wiedzieć, że oni mają tam proces z Jaworskimi o gruszę, co na miedzy stoi i w połowie nad Jaworskimi gruntami, a w połowie nad naszymi ma gałęzie. Owóż jak Jaworscy trzęsą, to i nasze gruszki opadają, a dużo idzie na miedzę. Oni tedy powiadają, że te, co na miedzy leżą, to ich, a my…

– Chłopie, nie przywódźże mnie do gniewu! – rzekł Zagłoba – i nie mów tego, co do rzeczy nie należy…

– Najprzód, z przeproszeniem jegomości, nie jestem ja żaden chłop, jeno szlachcic, choć ubogi, ale herbowy, co jegomości i pan porucznik Wołodyjowski i pan Podbipięta, jako znajomi pana Skrzetuskiego, powiedzą, a powtóre ten proces trwa już lat pięćdziesiąt…

Zapyta się niejeden z czytelników:

– Gdzie Rzym, a gdzie Krym? Co ma się grusza Rzędzianów do brokowskich dobrodziejów?

Otóż ja odpowiem komuś tak dociekliwemu wyczerpująco, choć nieco niegramatycznie:

– Ano ma się!

Gdy bowiem przeglądałem dokumenty tyczące nadań, jakimi przeróżni szlachetni i hojni ludzie obdarowali kościół brokowski, to raz za razem przypominałem sobie powyższy fragment z genialnego dzieła naszego noblisty. Każdy z łaskawców, których nazwiska za chwilę poznamy, dokonywał swego szczodrego zapisu z przekonaniem, iż jego fundacja przetrwa wieki, a nagrodą – poza tą oczywistą w niebiosach – będzie modlitwa za jego duszę w brokowskiej świątyni. Tymczasem bywało, że wieki oznaczały lat ledwie kilka, a darowizna miast przysparzać świetności wznoszącej się w centrum starożytnego miasteczka budowli, wikłała administratorów parafii w niekończące się sądowe spory.

Więcej na stronie https://madzelan.cba.pl/dobrodzieje-kosciola-brokowskiego/