MIROSŁAW SZELESTOWSKI

– MYŚLIWIEC RODEM Z OSTROWI.

Już od marca 1939 r. trwały intensywniejsze niż zazwyczaj szkolenia dęblińskich podchorążych, a w lecie przybrały tempo wręcz szaleńcze. Pogoda na 1 września zapowiadała się piękna, a program szkoleń był napięty, więc zapadła decyzja, aby piątkowa pobudka odbyła się o godzinę wcześniej. Porucznik Władysław Urbanowicz wstał na długo przed swoimi podkomendnymi i już nie pamiętał, kiedy spał dłużej niż cztery godziny. Skrajnie zmęczony był cały personel i podchorążowie. Nie mogło być inaczej, skoro ze szkoły miała szybko wylecieć jak największa grupa gotowych do walki orląt. Bezchmurne niebo nad wchodzącym w skład dęblińskiego kompleksu lotniskiem Szkoły Wyższego Pilotażu w Ułężu szarzało, panowała kompletna cisza. Przerwał ją mechanik, który otworzył drzwi hangaru i zameldował porucznikowi, że jeszcze jedna, mocno poturbowana przez któregoś z podchorążych siódemka, gotowa jest do lotu. Mechanicy poświęcili całą noc, aby przywrócić rupiecia do życia. Najwidoczniej, wzorem Jana Zumbacha niewielu podchorążych poważnie traktowało błagania swych matek: „Synu, przysięgnij mi przynajmniej, proszę, że latać będziesz nie za wysoko i nie za szybko”.

Więcej na stronie https://madzelan.cba.pl/miroslaw-szelestowski-mysliwiec-rodem-z-ostrowi/