Straż ogniowa jest już w Ostrowi,
…ale szkoły nie ma w Zaszkowie, wisielec w Paproci, dobroczyńcy zostawiają skarb i znikają w Małkini, Kurpie stroją się po ślachecku.
Dzielni mieszkańcy Ostrowi, widząc, jak wielkie straty czerwony kur im wyrządza, gdy nie ma komu gasić albo gdy na ratunek wszyscy ofiarnie się rzucają, lecz nie ma w tym ni ładu, ni porządku, rozpoczęli u władz starania o zgodę na utworzenie straży ogniowej. Pozwolenie uzyskali, a straż właśnie powstała.
Ostatnio odwiedziliśmy zachodnie kresy obszaru naszych regionalnych zainteresowań, po czym zdaliśmy relację o wydarzeniach nad Liwcem. Dzisiaj zaś zawitamy do Zaszkowa, położonego na przeciwległych, bo wschodnich krańcach naszego mikrokosmosu. Roztacza się stamtąd piękny widok na rzekę Nurzec, ale my nie mamy czasu na kontemplację krajobrazu, gdyż zajmujemy się codziennymi bolączkami odwiedzanych społeczności. W miejscowości tej już nie piją trunków wyskokowych, co samo w sobie wydaje się sensacją. Znaczy się, jak dokładniej podrapać, to niektórzy piją, ale czynią to w zaciszu domowym, zatem jest to ich prywatna sprawa. Otwartego pijaństwa jednak nie ma, więc rzecz jasna nie ma też złodziejstwa. Bieda jest tylko ze szkołą, bo choć to wieś niemała, to na utrzymanie takiej pełnej i oficjalnej nie stać gospodarzy.
W wiosce Paproć wyrobnik się obwiesił i może dałoby się nieszczęsnego uratować, ale nikt z pomocą nie pospieszył, bo wszyscy się bali, że będą ciągani po posterunkach i sądach. W innym miejscu furman nie chciał się zatrzymać i podejść do leżącego przy drodze, by sprawdzić, czy tenże nie potrzebuje ratunku. Stało się tak, pomimo iż pasażerowie tegoż furmana, a konkretnie sędzia i doktor, ludzie skądinąd na ludzką krzywdę wrażliwi, bardzo na to nalegali. A może by tak te ważne persony z bryczki zeszły i same się do leżącego pofatygowały, zamiast wytykać wozakowi ciemnotę i znieczulicę?