O początkach szpitala w Sterdyni,
…w szabas tylko do sklepu pana Gutry, jak Bolesław Godlewski oszwabić się nie dał, ambaras z pustymi cerkwiami.
Wielokrotnie pisaliśmy na tych łamach o dzielnych lekarzach ze sterdyńskiego szpitala, zapewne pierwszego stałego zakładu leczniczego w naszym regionie (były szpitale np. w Bielsku, Łomży czy Siedlcach, ale odległe od obszaru naszych zainteresowań). Czas dowiedzieć się czegoś więcej o początkach tej jedynej w swoim rodzaju placówki.
Od zachodu słońca w piątek, aż do sobotniego wieczora nie zrobisz człowieku porządnych zakupów w Ostrowi. W całej stolicy powiatu jest bowiem wówczas otwarty tylko jeden sklepik. Ciężką sytuację kupujących pogłębia fakt, że gdy wcześniejsi szynkujący trunkami chętnie użyczali swych boskich napojów „na krechę”, to po nastaniu państwowego monopolu zwyczaj ten niestety upadł.
Bolesław Godlewski jest najlepszym przykładem jak duże korzyści, także te materialne, można odnieść z czytania. Oszuści próbowali zwieść tego mieszkańca Podgórza i pozbawić ciężko zarobionych pieniędzy. Jednak nie z panem Bolesławem takie numery, on już bowiem nie raz czytał o podobnych obwiesiach.
Po ucieczce w lecie 1915 r. Rosjan na wschód, liczba cerkwi w niektórych rejonach kraju przekraczała liczbę wyznawców prawosławia. W gminie Sterdyń były dwie cerkwie i wprawdzie nie wiadomo czy liczba osób uczęszczających do tych świątyń była mniejsza, czy też przekraczała cyfrę dwa, to lokalny korespondent „Zorzy” zastanawia się nad przyszłością opuszczonych budynków.