Dziedzic z Trynosów opalił się przy robocie,
…a nie na wywczasach w Italii, starszy dziad pokieruje żebraniną w Ostrowi, szkoły bez wychodków, rowerem przez północne kresy regionu.
Na początek artykuł nietypowy, bo wielce pozytywny. Autor nie może się nadziwić, że dobra Trynosy i Zgorzałowo mają tak pracowitych i roztropnych właścicieli. Gdyby dziś coś takiego zdarzyło się przeczytać, to niechybnie byłby to artykuł sponsorowany.
Przed dwoma tygodniami doktor Jan Harusewicz omawiał ostrowskie inicjatywy służące przede wszystkim zaspakajaniu potrzeb sfery ducha mieszkańców. Dzisiaj więcej o sprawach bliższych ciału. Przede wszystkim o Towarzystwie Oszczędnościowo-Pożyczkowym oraz o Towarzystwie Dobroczynnym. Ostrów mogła się ponoć pochwalić, że na całym obszarze guberni łomżyńskiej i sąsiedniej płockiej, była jednym miastem (nie licząc stolic tychże guberni), w którym dobroczynność ujęto w zorganizowane ramy.
W związku z urządzoną w roku 1896 w Warszawie wystawą higieniczną rozesłano do lekarzy powiatowych Królestwa Polskiego kwestionariusze tyczące warunków, w jakich odbywa się nauczanie na poziomie elementarnym. Przeważająca liczba medyków nie raczyła udzielić odpowiedzi. Z guberni łomżyńskiej nadesłano wypełnione ankiety jedynie z powiatu ostrowskiego, z guberni zaś siedleckiej, aż z pięciu powiatów, a w tym z sokołowskiego i węgrowskiego. Praktykujący właśnie w stolicy tego ostatniego powiatu dr Podolski poddał wszystkie pozyskane dane analizie. Czasami wyniki wręcz porażają, bo lepiej sobie nie wyobrażać, jak i gdzie załatwiały potrzeby fizjologiczne dzieci, uczące się w szkołach pozbawionych wychodków.