Ogród w styczniu…
Miesiące zimowe to okres, w którym możemy cieszyć się grubą okrywą śnieżną. Jednak nie tym razem. Jak dotąd wszyscy odczuli tylko chwilowe spadki temperatury – zbyt duży mróz bez warstwy śniegu na roślinach jest największym wrogiem działkowców.
W styczniu zazwyczaj nie mamy zbyt wiele do zrobienia w ogrodzie. Przewidując jednak nadejście warunków zimowych, powinniśmy sprawdzić jeszcze raz stan zabezpieczenia roślin przed mrozami i gryzoniami. Po opadach deszczu, w trakcie „suchego” dnia warto pobielić pnie i większe konary drzew, jeśli nie zrobiliśmy tego wcześniej lub poprawić ich warstwę po zmyciu przez padający deszcz. Bielenie pni i rozwidleń koron wskazane jest zwłaszcza od strony południowej, aby zabezpieczyć je przed powstaniem ran zgorzelinowych. Do tego celu możemy użyć mieszaniny wapna z 10% dodatkiem mąki (najlepiej żytniej) lub zakupić w sklepie gotową mieszaninę wapna ze składnikami odkwaszającymi.
Przy okazji bielenia możemy przejrzeć drzewa owocowe pod względem występowania szkodników i zgniłych owoców – zauważone zbieramy i niszczymy, gdyż mogą stanowić źródło infekcji chorób na wiosnę. Sprawdźmy też okrycia zimowe naszych drzew i krzewów, a także rozpocznijmy planowanie wiosennych nasadzeń w ogrodzie. Wszyscy wiemy, jak często nasze prace ogrodowe nie wynikają z planów, lecz są skutkiem przypadku. Jeśli wcześniej kupimy nasiona i uzupełnimy braki sprzętowe, nie zaskoczy nas przyjście okresu nasadzeń roślin, kolejki w sklepach ogrodniczych lub brak w nich rośliny, którą musimy mieć u siebie w ogrodzie. Już teraz możemy ustalić położenie sklepów z roślinami, możliwość zakupu w nich na wiosnę interesujących nas roślin lub je po prostu zamówić. Czasami sklepy takie znajdują się obok nas, a my sprowadzamy sadzonki z dalszych stron, ponosząc dodatkowe koszty wiosennych zakupów.
Już teraz możemy przygotować skrzynki do wysiania nasion na rozsady lub, jeśli ktoś lub nowalijki, umieścić w nich drobne cebule na szczypiorek.
Z uwagi na panującą jeszcze dogodną pogodę, możemy zająć się pobieraniem zrazów do wiosennych przeszczepień jabłoni lub gruszy. W drzewach pestkowych (czereśnie, wiśnie, śliwy) zrazy przyjmują się dość trudno, dlatego też nie polecamy samodzielnego ich przeszczepiania.
Zrazy pobieramy z drzewa szlachetnego, najlepiej sprawdzonego (jak to się mówi: od sąsiada). Muszą być dobrze zdrewniałe, z jednorocznych pędów – gałązki o długości 4 – 5 pąków i średnicy nie mniejszej niż 4 – 5 mm. Pędy ścinamy z zewnętrznej lub wierzchołkowej, dobrze nasłonecznionej części korony (na zrazy nie nadają się tzw. wilki). Ilość ściętych przez nas pędów na zrazy zależy już od naszych potrzeb, jednak pamiętajmy, że zraz przed szczepieniem musimy przyciąć, wybierając odcinek z 3 – 4 pąkami ze środkowej części pędu (pozostałości pędu wyrzucamy), a na szczepionej gałęzi zakładamy przeważnie od 1 do 3 zrazów.
Zrazy związujemy w pęczki i opisujemy, aby wiosną nie mieć wątpliwości jaka to odmiana. Zrazy przechowujemy w takich warunkach aby nie zapleśniały (zbyt wilgotno), kora ich nie była pomarszczona (zbyt sucho) lub ich pąki zaczęły już się rozwijać. Najlepiej umieścić je w zimnej (ok. 0 st. C) i wilgotnej piwnicy. Umieszczamy je w naczyniu pionowo i zasypujemy prawie całe wilgotnym, żółtym piaskiem – jego wilgotność musimy sprawdzać systematycznie przez cały okres zimowy. Można je też zadołować. W tym celu od strony południowej budynku wykopujemy płytki rowek w ziemi, na jego spód sypiemy kilkucentymetrową warstwę wilgotnego, żółtego piasku, na którym układamy zrazy, a następnie rowek wypełniamy ziemią. Po nadejściu mrozów miejsce składowania zrazów okrywamy stroiszem lub przysypujemy suchymi liśćmi, warstwą trocin.
Czasami słyszy się, że można zrazy przechować w lodówce, jednak jest to dobry sposób na niewielką ilość zrazów, które musimy okręcić wilgotną szmatką i włożyć do szczelnego woreczka foliowego. W tym przypadku musimy bardzo często sprawdzać czy zrazy nie mają zbyt wilgotno lub sucho.
Tekst/foto: Sławek Chyliński