OŚWIATA I KULTURA – cz. V

ES.1 września 1939 roku uczniowie wszystkich szkół naszego regionu tak, jak i całej Polski, nie poszli do szkoły.

Był to dla dziejów polskiego szkolnictwa smutny dzień, w którym nie rozbrzmiały gwarem dziecięcym sale szkolne. W oczekiwaniu na okrutne czasy, stały wymarłe, milczące i głuche. Najsmutniejszy w historii szkoły polskiej wrzesień, nie otworzył jak zawsze bram szkolnych dla roześmianej i radosnej polskiej dzieciarni, oczekującej wraz ze swymi rodzicami idących dni straszliwej w skutkach okupacji.

Mściwy i okrutny okupant bez pardonu rozprawił się zaraz po wkroczeniu z dwudziestoletnim dorobkiem wielu szkół, niszcząc sprzęt, pomoce naukowe i akta. W licznych przypadkach, jak np.: w Sadownem w dziele wojennego zniszczenia dopomagały również miejscowe hieny ludzkie, żerujące na okazji, łupiąc ze szkoły wiele sprzętu i jej majątku stanowiącego jakąkolwiek przydatność dla osobistych celów prywatnych. Wiele sprzętu szkolnego wywiózł okupant z tej szkoły samochodami do swych kwater rozrzuconych w różnych miejscach. Oprócz ławek szkolnych jako sprzętu typowego nie zostało prawie nic. Podobnie działo się w innych szkołach naszego rejonu.

W październiku tegoż roku z nakazu niemieckiego komendanta polecono wszystkim kierownikom szkół ich otwarcie i rozpoczęcie nauki. W Sadownem funkcję tę polecono wykonywać miejscowemu nauczycielowi Stanisławowi Iwaniukowi. Dotychczasowy jej kierownik Stanisław Rytel, posłuszny nakazowi chwili, opuścił na zawsze swoją ukochaną szkołę, aby nigdy do niej nie powrócić. Tropiony potem długo przez mściwych kolonistów niemieckich z Sadolesia i Płatkownicy musiał w obawie o swe życie kryć się, a potem opuścił nie tylko szkołę, ale i Sadowne.

Tak jak całe życie naszego środowiska, tak i szkoły zostały podporządkowane okupacyjnej władzy hitlerowskiej. Rzekoma troska okupanta o szkolnictwo, o czym głośno trąbiono, była tylko blichtrem, pod którym kryły się: fałsz i zakłamanie dyktowane nienawiścią do kultury polskiej, jakże wymownie potem okazywanej przez straszliwego okupanta.

Dla pokazania światu swej rzekomej tolerancji w okupowanej Polsce, organizowano administrację i otwierano szkoły, w których wprowadzono naukę języka niemieckiego. Podręczników do nauki nie było. Nie wolno było również korzystać z podręczników dotychczasowych, w których przecież mówiło się o Polsce, jej historii i kulturze. Zezwolono na nauczanie języka polskiego, ale wyeliminowano historię i geografię. Nauka tych dwóch przedmiotów była niedozwolona, a za ich nauczanie groziły represje graniczące z utratą życia. Zdaniem okupanta – wystarczało by Polacy umieli coś niecoś czytać, podpisać się i trochę rachować.

Obowiązku szkolnego władze okupacyjne nie potraktowały jako przymusu. To też wiele dzieci znajdowało się poza szkołą – rósł powrotny analfabetyzm, oświata traktowana była jako coś daleko rzędnego, wręcz niepotrzebnego i przeszkadzającego zaborczym celom okupacyjnym.

W wielu budynkach szkolnych stacjonowały wojska niemieckie, których dowódcy nie przejmowali się zbytnio regularnością nauki w szkołach. Frekwencja spadła do stanu prawie krytycznego. Wszelkie perswazje nauczycieli nie odnosiły w tym przedmiocie żadnego skutku. Istniało wiele przypadków samowolnego przerywania nauki, brak było poczucia odpowiedzialności uczniów za swe obowiązki. Rodzice, nie widząc systematyczności w realizacji obowiązku szkolnego, przerywali sami uczęszczanie swych dzieci, organizując nauczanie prywatne i nieoficjalne, które z czasem przerodziło się w nauczanie tajne.

Regularność nauki szkolnej bywała często zakłócana na skutek zajmowania pomieszczeń przez wojska niemieckie. Wzięło to swój początek już od września 1939 roku i trwało np.: w Sadownem z ciągłymi przerwami przez całą okupację. Napastnik nie liczył się z niczym. Potrzeby wojskowe były ważniejsze i pilniejsze niż sprawa nauki dzieci polskich. Jeśli dodamy, że pomieszczenia szkolne zajmowane były nawet na stajnie dla koni niemieckich (Sadowne: wrzesień, październik 1939), to będzie to wystarczający dowód na brutalizm hitlerowski w stosunku do podbitego narodu.

Szkoła w Sadownem narażona była na ciągłe wędrówki, jeśli podczas eksmisji można było znaleźć dla niej pomieszczenie i przerywała zajęcia jeśli pomieszczenia tego, biorąc pod uwagę spalenie Sadownego, zupełnie najczęściej brakło. W budynku tej szkoły w większości przebywali Niemcy. Praca szkoły odbywała się tu raczej przypadkowo. Po chwilowym zlokalizowaniu się w niej w każdej chwili trzeba było być przygotowanym do opuszczenia budynku, szukania nowych pomieszczeń lub całkowitego przerwania nauki. Oprócz służenia celom wojskowym, budynek ten ze względu na swą objętość dwukrotnie spełniał rolę szpitala. Pierwszy raz w czerwcu 1941 roku podczas napaści Hitlera na Związek Radziecki, kiedy urządzili w nim Niemcy „Feldlazarett” i zwozili do niego rannych z frontu żołnierzy swoich i radzieckich, i drugi raz na okres ponad 6-ciu miesięcy w roku 1942, w tragicznych dla naszego regionu dniach epidemii tyfusu plamistego, podczas której szkołę zamieniono na szpital zakaźny. W tym również czasie, w celu zapobieżenia rozprzestrzeniania się epidemii, nauka została przerwana we wszystkich szkołach rejonu. Wznowiono ją dopiero jesienią tegoż roku po zupełnym wygaśnięciu zarazy i przeprowadzeniu specjalnej dezynfekcji pomieszczeń szkolnych.

Styczeń i luty 1943 roku to jedne z najbardziej przykrych miesięcy okupacyjnych, w których mury sadowieńskiej szkoły mieściły hitlerowską karną ekspedycję sprowadzoną na nasz teren dla wytępienia kryjącej się w lasach ludności żydowskiej i „polnische banditen”, jak mawiał ówczesny kreishauptmann Grammss.

Szkoła ta stała się wtedy świadkiem krwawych mordów wykonywanych tu na wyłapywanych w okolicy Żydów i Polaków. Dniem i nocą, przez okres prawie ośmiu tygodni, rozlegały się wystrzały hitlerowskich egzekucji. Tragizmem nieszczęsnych losów ludzkich i straszliwą grozą sytuacji wypełniały się wówczas mury tej szkoły, w której zamiast gwaru dziecięcego na pauzach i lekcyjnej ciszy wypełnionej pracą uczniowskich mrówek – szalał terror i otwarty, zalegalizowany przez Hitlera bandytyzm chełpiący się teutońską przewagą nad bezbronnymi ludźmi. Wielu z tych nieszczęśników zostało w murach tej szkoły podczas okrutnych badań zakatowanych na śmierć bez jakiejkolwiek winy, bez powodu, za nic.

W tym okrutnym czasie sadowieńska szkoła stała się dla naszego regionu symbolem i gehenną cierpień i katuszy, jakich nie notowały dotychczasowe dzieje. Jest to miejsce obficie uświęcone niewinnie przelaną krwią polską, które ze względu na cześć i chwałę dla tych ofiar należałoby naznaczyć wiecznotrwałym pomnikiem lub tablicą, świadczącą o ofierze ludzkiego nieszczęścia i bestialstwie ludzi wobec ludzi.

Mimo terroru i przemocy zadawanej bez przerwy przez zachodnich „kulturtregerów” nauczycielstwo naszego regionu nie upadało na duchu i nie poddawało się biernie przemocy i terrorowi zaborcy. Oprócz wyznaczonych przez okupanta przedmiotów do nauczania, uczono w największej tajemnicy również przedmiotów zakazanych. W pierwszym rzędzie historia, potem geografia, literatura polska i nauka o wybitnych przedstawicielach kultury i przeszłości polskiej, stanowiły przedmioty nieoficjalne prowadzone, bądź ukradkiem w postaci wstawek lekcyjnych, bądź też z dużą ostrożnością na zajęciach pozaszkolnych w domach nauczycieli.

Taką patriotyczną robotę, bez nakazu organizacyjnego, w poczuciu polskiego obowiązku obywatelskiego prowadzili: w Sadownem – Stanisław Iwaniuk, Wincenty Sapielak i Stefan Kolator, w Kołodziążu – Roman Gołaszewski, w Wilczogębach – Maria Nowicka, w Morzyczynie – Stanisław Boleń, w Zieleńcu – Kinga Łubno i w Sadolesiu – Edward Sówka.

Wiele pożytku w dziele utrzymywania patriotyzmu i wychowywania w nim młodych, dorastających w atmosferze okupacyjnej Polaków dała ta praca, prowadzona za wiedzą zaufanych i prawych rodziców, przy udziale należycie rozumiejącej te sprawy młodzieży.

Obowiązującym podręcznikiem do nauki języka polskiego była wydawana w dalekim Krakowie, stolicy tzw. Generalnej Guberni, czasopismo pn. „STER”. Pisemko to, wydawane i redagowane przez bardzo kiepskich znawców języka polskiego, miało służyć do nauki wszystkim klasom ówczesnej szkoły. Dla zachowania pozorów dzieci prenumerowały tę gadzinówkę, milczącą grobowo w sprawach polskich i Polsce w ogóle, a prawdziwą wiedzę, potrzebną dziecku polskiemu, czerpały z przemycanych ukradkiem podręczników przedwojennych, zdobywanych własnym przemysłem. Tajne lekcje historii, geografii i prawdziwie polskiego języka, budziły wśród uczniów tajemne uczucia i pogłębiały rzetelną wiedzę o kraju rodzinnym, o pogwałconej i umęczonej przez najeźdźcę Ojczyźnie.

Młodzież kończąca klasę siódmą nie pozostawiona była w naszym rejonie bez opieki i kierunku. Chętni do dalszej nauki trafiali w ręce powołanych do tego opiekunów – nauczycieli, którzy poprzez kontakt z ówczesnymi tajnymi władzami oświatowymi, za pośrednictwem kierownika szkoły sadowieńskiej Stanisława Iwaniuka, prowadzili w Sadownem nielegalne gimnazjum, zwane prze jego uczestników „tajnymi kompletami”.

Na wykłady przyjeżdżali dwaj studenci Uniwersytetu Warszawskiego Wróblewski i Will, również oprócz nich uczyli: Stanisław Iwaniuk, Wincenty Sapielak, Stefan Kolator i Stanisław Boleń. Z uwagi na bezpieczeństwo nauka odbywała się w coraz to innym miejscu – należało zachować jak największą ostrożność, ponieważ tego rodzaju robota narażała zarówno nauczycieli, jak i uczniów na przykre konsekwencje ze strony okupanta. Za tego rodzaju działalność groziło więzienie, obóz koncentracyjny, a nawet śmierć.

Najczęściej do tych celów wykorzystywano domy nauczycieli: W. Sapielaka, St. Iwaniuka w Sadownem i St. Bolenia w Morzyczynie, leśniczego Kazimierza Zabokrzyckiego i rolnika Antoniego Krysiaka w Sadownem. W okresie sprzyjającej pogody wiele lekcji dobywało się na łonie natury – w pobliskim lesie lub w Morzyczynie nad jeziorami. W wypadku przebywania w Sadownem Niemców, kryto się w stodołach lub kontynuowano wykłady podczas wycieczek w pole lub do lasu, najczęściej w Jeglu.

Była to bardzo trudna praca i wymagała od obu stron nadzwyczajnej ostrożności, doskonałego zakonspirowania, jak również wielkiego poświęcenia i poważnego traktowania sprawy. Materiał naukowy realizowany był według przedwojennych programów nauczania z zastosowaniem poważnych skróceń dla gruntowniejszego i szybszego jego opanowania.

Młodzież uczęszczająca na te komplety traktowała sprawę poważnie i dokładała wszelkich starań aby wyniki jej pracy były jak największe. Była to dla tej młodzieży jedyna okazja do zdobycia wiedzy, ponieważ szkoły średnie podczas okupacji nie istniały. Okupant ograniczył zakres wiedzy dla Polaków tylko w oparciu o szkołę podstawową, która jego zdaniem była całkowicie wystarczająca dla podbitego narodu.

Ekspansyjne zamierzenie Niemiec hitlerowskich w stosunku do narodu polskiego już od pierwszych dni zaboru ziem polskich były wiadome i nie budziły wątpliwości. Wiadomym było, że ukartowanym z góry planem jest wyniszczenie biologiczne narodu polskiego dla stworzenia narodowi niemieckiemu „Lebensraumu” tj. szerokiej przestrzeni życiowej. Podbity naród polski miał stanowić tylko fizyczną siłę roboczą, potrzebną do realizacji tych planów. Według tych zamierzeń miał ulec całkowitemu wyniszczeniu polski element najbardziej uświadomiony politycznie i społecznie o najbardziej wyrobionej świadomości narodowej.

Podstawowym założeniem biologicznego wyniszczenia elementu polskiego było wyniszczenie inteligencji polskiej oraz uniemożliwienie jej odradzania się. Temu właśnie celowi miała służyć okupacyjna polityka w dziedzinie oświaty i kultury.

Organizacja szkolnictwa, jego programy nauczania sprowadzały się tylko do przygotowania Polaków do wykonywania najcięższej pracy fizycznej, a założenia wychowawcze tego szkolnictwa – do wychowania bezwolnych, potulnych i posłusznych robotów w spełnianiu woli „narodu panów”.

Zdecydowanym oporem Polaków na te haniebne zamierzenia była potajemnie organizowana akcja tajnego nauczania, która ze wszystkich akcji prowadzonych w czasie okupacji była najbardziej samorzutnym przejawem solidarności i poczucia odrębności narodowej wykazującym przywiązanie do kultury rodzimej i jej wielkich tradycji historycznych i narodowych.

Tymczasem hitleryzm bity bez litości na wszystkich frontach świata konał w agonii strachu i zbliżającego się szybko widma choć powolnej, ale całkowitej zagłady. Po 5-letniej niewoli okupacyjnej 22 sierpnia 1944 roku przyszła do Sadownego upragniona wolność!

Źródło: SADOWIEŃSKIE OBRAZY – Zebrane wspomnienia z dawnego i bliższego życia Sadownego i okolic, Edward Sówka – SADOWNE 1970