Ach ten Kazachstan…
Ponownie, tym razem świątecznie pozdrawiam Panią – Pani M.
W poprzednim liście trochę ponarzekałem na los mojego ojczystego „kraju”, do którego przylgnęła tak lubiana przez Panią nazwa – Kazachstan, środkowoazjatyckiego państewka, zagubionego pośród gór Ałtaju i Tienszan. Dobrze się nam tu żyje, bo i przyzwyczailiśmy się do srogich warunków, osamotnienia, bezradności wobec narastających problemów nie tylko życia codziennego, ale głównie naszej przyszłości.
Droga Pani M! Minął kolejny rok i minął sobie ot tak, po prostu i bez wielkich zmian. Idzie kolejna zima, ale też ją przetrzymamy – jak ostatnią i wszystkie poprzednie. Na razie nie jest źle, nie było potopu, a wręcz przeciwnie – susza, która nawet wygania z lasu dzikie, ale obłaskawione zwierzątka, które w poszukiwaniu pożywienia bezlitośnie łupią nasze ogrodowe zapasy. Docierają do nas nocami, ale i w dzień głód powoduje ich bezwstydne zachowanie wobec moich krajan. Gonimy je na cztery wiatry, ale… wracają.
W poprzednim liście wyrażałem jeszcze nadzieję otwarcia autostrady na wschód, która połączyłaby nasze „leśne ostępy” z najbliższym ośrodkiem cywilizacji. Powiem tylko tyle… wszystko przepadło, a to chyba też za sprawą problematycznej sytuacji z przybyszami z południa globu. W obawie przed nimi wszędzie stawiają mury i wysokie płoty.
Taki też pojawił się na naszej granicy, ale to nie my go „utkaliśmy”. A może w tym wszystkim nie chodzi o dalszych przybyszów, a wręcz przeciwnie – o nas?
Niech się Pani tym nie martwi. Radziliśmy sobie z gorszymi problemami. Nasza zaciętość jest znana „za granicą” i choć sytuacja staje się czasami beznadziejna, to staramy się powalczyć o swoje. Nie jeden z naszych mieszkańców nosi jeszcze „buławę” w kieszeni. Ot, takie sobie przemyślenie.
Szkoda tylko, że uczynni sąsiedzi trochę nam bałaganią i nie dbają o wizerunek.
Powiem tylko… ach ten Kazachstan. Nadal chciałby do Europy, ale chyba nic z tego. Drogi nasze nadal niszczeją, a nowych chyba się nie doczekamy, bo i sąsiedzi, do których te drogi mają prowadzić, nie są zainteresowani. O innych europejskich udogodnieniach też nie ma mowy. Owszem wodę mamy, a jakże – dzięki Bogu. Nie ma jednak zużytej gdzie odprowadzać i chyba w najbliższym czasie nie będzie. Brak na to funduszy, albo… nie da się. No cóż „sąsiednie kraje” ciągle coś budują, odnawiają autostrady, „rozwijają” nowy asfalt, tną swoje kraje na mniejsze kawałki, ale pewnie mają jakieś dochodowe kopalnie, albo są obrotniejsi.
A niech tam. Idą Święta, czas pojednania i „nowych nadziei”. Znowu, my kazachscy ludzie, wierzymy w lepszą przyszłość i… czekamy. Jest cicho, spokojnie, wprost sielankowo.
Wesołych Świąt i Do siego roku życzę Pani, wspaniałych wspomnień beztroskiego życia tu u nas i mnóstwa bliskich z prezentami przy wigilijnym stole. Powodzenia i do zobaczenia. Pozdrawiam…
Tekst/foto: Sławek Chyliński
Dla mniej zorientowanych: poprzedni list do Pani M