I znowu wszyscy wygrali!

12 listopada w Sadownem odbył się marsz Nordic Walking upamiętniający Święto Niepodległości. Na starcie stawiło się 19-tu miłośników spacerów z kijkami.

Zgodnie z zapowiedzią, w niedzielne przedpołudnie sprzed sadowieńskiego Gimnazjum wyruszyli zawodnicy Marszu Nordic Walking, którego celem było upamiętnienie 99. rocznicy Odzyskania Niepodległości. Organizatorami imprezy byli: Klub Sportowy „Wicher” Sadowne, Gminny Ośrodek Kultury w Sadownem, Nadleśnictwo w Łochowie. Szczególne podziękowania jednak należą się p. Marszałek Elzbiecie Lanc, która była pomysłodawcą tej imprezy, a także wspierającym zawsze sadowieńskie wydarzenia sportowe i kulturalne: Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Mazowieckiego oraz Wójtowi Gminy Sadowne p. Waldemarowi Cyranowi, który również objął tę imprezę patronatem honorowym, a także zaszczycił ją swoją obecnością.

A wracając do Marszu: na linii startu przed budynkiem Gimnazjum stawiło się 19-tu zawodników. Uzgodniono, iż w przypadku tych zawodów liczy się cel – uczczenie marszem rocznicy Odzyskania Niepodległości, a nie rywalizacja, a więc już na starcie wiadomo było, że… wszyscy są zwycięzcami.

Trasę o długości ok. 5 200 m, która wiodła ulicami Sadownego i malowniczymi duktami leśnymi w okolicy Draku oraz Gór Bogackich, zawodnicy pokonali dość szybko, bo w ciągu ok. 53 minut. Na mecie na wszystkich czekały już pamiątkowe medale, gratulacje i ciepły poczęstunek. Organizatorzy zadbali też o niespodziankę, którą były rozlosowane wśród uczestników drobne nagrody rzeczowe.

Pierwszy Marsz dla uczczenia Święta Odzyskania Niepodległości był świetnym pomysłem, a jaka przyjemność ze spaceru po tak malowniczym terenie, w świetnym towarzystwie i co ważne… bez konieczności rywalizowania. Cóż więcej trzeba?

Brawa dla Organizatorów i Sponsorów tej imprezy, która prawdopodobnie również wpisze się na stałe w kalendarz imprez kulturalno-sportowych Gminy Sadowne. A więc do zobaczenia!

A jak wspominają marsz jego uczestnicy? Oto refleksje jednego z nich – Pana Ryszarda. Poczytajmy!

Marsz dla Niepodległej.

99. rocznicę odzyskania przez Polskę Niepodległości w niecodzienny sposób uczciła część naszych mieszkańców. Nie bacząc na niesprzyjającą pogodę, chęć „poleniuchowania” w ciepełku domów, czy „obiektywne” przeszkody przyjęli zaproszenie Organizatorów i uczestniczyli w dzisiejszym marszu nordic walking. A że warto było wystarczy obejrzeć naszą fotorelację, bo trudno tam dojrzeć inne, niż zadowolone twarze.

Uczestnicy otrzymali piękne, biało-czerwone kotyliony z numerami startowymi i zostali poinstruowani jak przygotować i trzymać kijki, stawiać stopy i poruszać rękoma, jaką sylwetkę prezentować itp. Punktualnie o godz. 11. przy dźwięku dzwonów ruszyli spod hali sportowej. Już na ul. Kościuszki niczym werble rozbrzmiewał stukot kilkudziesięciu kijków, a na Kużnicy zwarty „peleton” piechurów nieco rozciągnął się. Z Kuźnicy w lewo, za zielonym szlabanem wchłonął ich las „Za basenem”. Podziwiając sosnowy starodrzew i młodniki nie zauważyli, jak zbliżyli się do „Stromej” – górki, sennego koszmaru z dziecięcych lat wielu chłopaków. Zjazd z niej na nartach, to było wyzwanie i nobilitacja. Ale „kijkarze” górkę zdobyli nie głównym, niemal pionowym podejściem, a z boku, wąską ścieżką przecinającą zagajnik na tyle niewysoki, że pozwalał dostrzec z lewej nad nim zabudowania Draku.

A ze „Stromej”, w prawo prostka wiodła po kilku mniejszych górkach, by wytyczona przez Organizatorów trasa, skręcając znów w prawo, odsłoniła kolejne „wyzwanie”: górkę zwaną „Obserwator”. Ci, co spoglądali nie tylko pod stopy, zauważyli wypłoszonego z zagajnika łosia, co niezbyt spiesznie (jak to łosie) przeciął trasę. Mozolne zdobycie „Obserwatora”, na którym jeszcze niedawno wznosiła się wieża triangulacyjna, nagrodzone zostało drobnymi słodkościami.

Wszyscy schodząc z górki myśleli, że dalej to już spokojnie pójdą widoczną szosą ze Stacji ku Krzyżówkom, drogą płaską i równą. Tymczasem u podnóża górki czekała niespodzianka. Jak na wszystkich sadowieńskich imprezach Pan z Info zjawił się niespodziewanie (tu w środku lasu) i nie tylko uwieczniał piechurów, ale i z Panią Dyrektor Gimnazjum wskazywał kolejną drogę w prawo i znów pod kolejną górkę. Pod tą, na szczęście, podejście było bardziej płaskie, za to zejście jak „z pieca na łeb”. Za to widok z niej cudowny, bo z prawej sosnowe wyniosłe drzewa, a z lewej młodniak i „Krogulec” z usychającymi na niecce, co niedawno była śródleśnym jeziorkiem brzozami, nad tym wszystkim zaś stalowe niebo.

Za wypłaszczeniem terenu znów, tym razem niewielkie pagórki i „Strzelnica” – góreczka, co niedawno jeszcze umocniona była betonowym kulochwytem, do której piechurzy doszli nie zauważając nawet, że właśnie „podeptali” stanowiska strzeleckie, jakie prof. Chmielewski wytyczył na 50 i 25 m przed tarczami. A za górką „zamknięto” pętlę i w lewo maszerujący dotarli do Kużnicy. Na niej i na Kościuszki można było zobaczyć czołówkę marszu (z Instruktorkami), goniące ją grupki, żywo wymieniające wrażenia z listopadowego lasu i „maruderów”, dla których nie liczył się wynik i miejsce, a czas i trasę jeszcze chętnie by wydłużyli.

Główni Organizatorzy (z GOK-u i „Wichra”) sami dziarsko przebyli całą, ponad pięciokilometrową trasę, stąd też na mecie medale wszystkim wręczali, godnie Ich zastępując: Pan Sławek z Panią Gosią. A św. Jan dzwonami z przykościelnej dzwonnicy jak dawał sygnał do startu, tak i powitał wszystkich na mecie. To jednak nie był koniec atrakcji. Kolejne niespodzianki to gorąca kawa i herbata, przypieczone kiełbaski na odbudowanie spalonych kalorii i nagrody niespodzianki rozlosowane wśród Uczestników. No i zewsząd płynące deklaracje, że od dziś chodzimy, ruszamy się, prowadzimy zdrowy tryb życia, a kolejne marsze mogą być choćby co tydzień. Zobaczymy, przecież za rok Setna Rocznica, może więc szczęśliwych Uczestników takiej imprezy będzie też setka.

A na razie chwała Organizatorom, za pomysł i realizację, a za rok może wszyscy pójdziemy nie tylko z biało-czerwonymi kotylionami, ale i z wąsami, by „gdzieś tam wysoko” wywołać przychylny uśmiech na obliczu Piłsudskiego.

Zdjęcia w galerii Google>>>

Tekst: Sławek Chyliński

Foto: Sławek Chyliński/Ewa Piórkowska