Trasa piesza nr 2 w Sadownem

Dziś proponujemy Państwu spacerek, który tylko z pozoru wydaje się krótki i mniej interesujący niż poprzedni.

Trasa ma długość zaledwie nieco ponad 2 km, ale…. można ją „rozciągnąć w przestrzeni i czasie”. Na początek tylko zdradzimy, że drugim (po opisanym w pierwszej trasie pieszej kościele) elementem decydującym o tym, że Sadowne spośród okolicznych osad rozwinęło się (wg nas) najbardziej, była szkoła. I do niej będzie wiodła dzisiejsza trasa. I już tak tradycyjnie, nie bezpośrednio z GOK-u w lewo ulicą Tadeusza Kościuszki, bo to zaledwie 200 m, a tak trochę „naokoło”. Na wędrówkę załóżmy nieco swobodniejszy (pozwalający na nieskrępowane ruchy) strój i sportowe czy turystyczne obuwie.

Zobacz mapę trasy na stronie https://www.MapFab.com/map/0lo/Sadowne-trasa-piesza-nr-2.

Spod GOK-u ruszmy naprzeciwko, w krótką i wąską uliczkę Piekarską. Tu niestety pierwszy jej fragment sąsiaduje od strony piekarni z niewielką działką, co jak profanum przy sacrum wygląda. Ciągle bowiem zaśmiecana jest przez nie tylko miejscowych „koneserów”, bez skrępowania oddających się spożywaniu pod chmurką i pozostawianiu na miejscu puszek, butelek itp. – więcej>>>

Z Piekarskiej zaraz skręćmy w lewo, w niewiele szerszą ul. Jana Kilińskiego. Na rogu tych uliczek niewielki dom, gdzie niegdyś mieszkał szkolny palacz Kądziela, o którym anegdoty do dziś krążą wśród miejscowych uczniów.

A na skręcie Kilińskiego w prawo, po lewej, kolejna posesja związana ze szkołą, tu wiele lat zamieszkiwało małżeństwo Wrzosków – szkolni woźni. Dalej na tej uliczce miniemy myjnię i duży warsztat samochodowy i z pewnością dojrzymy za podwórkami sadowieński stadion i halę sportową. Tu już zorientujecie się, że dziś kompleks szkolny „okrążymy” zanim poznamy go z bliska. Niemal tuż przed krajową 50. z lewej kolejna posesja, gdzie zamieszkiwali dyrektorzy szkół: Helena Puścion i Bogusław Kić, któremu zawdzięczmy istnienie Muzeum Ziemi Sadowieńskiej – więcej>>>

A doszedłszy do 50. skręćmy w lewo. Ta ruchliwa trasa przebiegając przez Sadowne nie ma jeszcze drogi dla ruchu lokalnego czy choćby chodnika. Stąd też musimy iść poboczem, doświadczając na co narażani są piesi codziennie zdążający do pracy, szkoły czy po zakupy na odcinku od Piaskowej Górki do skrzyżowania z ul. Wiejską. Chyba jeszcze mocniejsze wrażenia czekają tylko rowerzystów próbujących bezpiecznie przejechać ten odcinek. Z prawej miniemy stację paliw, a z lewej znów z oddali zobaczymy nasze szkoły, halę i boiska – więcej>>>

Odchodząca w lewo uliczka nosi imię Bohaterów 1939 r. Skręćmy w nią. Zauważymy, że tuż za posesjami z prawej jest las. To przed nim w 1939 r. nasze wojska miały linię obrony przed nacierającymi z północy od Broku hitlerowcami. Przez trzy dni Sadowne było świadkiem zaciętych walk, a groby 50. poległych Polaków z pewnością odwiedziliście na cmentarzu podczas poprzedniej wędrówki. Większość z nich zginęła właśnie w pobliżu naszego dzisiejszego szlaku. Na Bohaterów mijamy m.in. domki nauczycieli i osób w szkołach pracujących i szybko dochodzimy do ul. Grunwaldzkiej. Po jej drugiej stronie, na prawo skos, ujrzymy dwa „domy nauczyciela”, a przed nami posesja po weterynaryjnej lecznicy – więcej>>>

Na Grunwaldzkiej skręćmy w lewo (tu też posesje po osobach niegdyś pracujących w szkołach), by po kilkudziesięciu metrach dojrzeć dojazd do dużej posesji w głębi z drewnianym domem zamieszkiwanym niegdyś przez kolejnych dyrektorów szkół: Halinę i Edwarda Sówków. Zapewne skrupulatni skojarzą z pierwszego spaceru, że nasz kościół zdobią m.in. wspaniałe obrazy olejne z sygnaturą E. Sówki.

A na rogu Grunwaldzkiej i Kościuszki posesja z dużym drewnianym domem po Klarze i Wincentym Sapielakach – kolejnych pedagogach, co do pracy mieli ledwie „przez płot”. Mijając tę posesję znajdziemy się już na odcinku ulicy Kościuszki bezpośrednio przyległym do terenu szkolnego. Ale może chwilkę zatrzymajmy się przy krzyżu, co przed wojnami na rozstajach dróg stał. Tu trakt od kościoła rozdzielał się na te: ku Krupińskiemu i ku Kołodziążowi. W okolicy krzyża zobaczymy cztery duże, drewniane, powojenne domy, jakie dziesiątki lat temu cieśle budowali. Każdy inny i każdy kryjący w sobie ciekawe historie pokoleń rodzin w nich zamieszkujących – więcej>>>

A idąc ku szkolnej bramie najpierw ujrzymy internat ze stołówką i kuchnią na pierwszym planie. Dziś niemal „nieme”, bo niezasiedlone dziesiątkami uczniów mury. A ileż kryją w sobie młodzieńczych wspomnień… My śmiało wkroczmy przez furtkę lub bramę na teren szkolny, bo jest on do późnych godzin dostępny. Przed nami dwupiętrowy budynek obecnie mieszczący i Szkołę Podstawową i Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych (jeszcze, bo niedługo ta nazwa nie będzie miała sensu, gdy znikną gimnazja). Bardzo ciekawe historie powstania szkoły w tym miejscu, tego budynku, jego losów i uczących w nim pedagogów oraz uczących się w nim od ponad ośmiu dziesięcioleci uczniów możecie poznać choćby zaglądając na strony: www.spsadowne.pl czy www.liceumsadowne.pl. Na naszym Info Sadowne także wielokrotnie o szkołach sadowieńskich pisaliśmy, a w Gminnej Bibliotece znajdziecie publikacje ze szkołami związane, szczególnie polecamy historię sadowieńskiej oświaty i nie tylko spisaną w 1970 r. przez Edwarda Sówkę w „Sadowieńskich Obrazach  – Zebranych wspomnieniach z dawnego i bliższego życia Sadownego i okolic” – więcej>>>

Idąc między budynkiem internatu i szkolnym miniemy boczne wejście do internatu, a z prawej wejście do mieszkania na piętrze, gdzie zamieszkiwały rodziny dyrektorów Liceum Ogólnokształcącego im. Władysława Orkana: Draganowie, Casseliusowie i Hermanowie.

Jeśli towarzyszą Wam dzieci, to musicie wejść na lewo na plac zabaw, gdzie na kilku urządzeniach czeka na nich zabawa. W tym miejscu jeszcze niedawno stał drewniany barak szkolny, gdzie początkowo też był internat.

Dalej, po lewej, skrzydło budynku Gimnazjum, a w zasadzie to do budynku tego „skrzydła” dobudowano nowy budynek Gimnazjum, którego patronem jest bł. E. Grzymała. A w skrzydle Muzeum Ziemi Sadowieńskiej im. B. Kicia z licznymi eksponatami, które z pewnością warto poznać, za nim dziedziniec przed Gimnazjum i łączącą się z nim Gminną Halą Sportową – więcej>>>

Za halą niewielkie boisko treningowe ze sztuczną nawierzchnią i oświetleniem (jeszcze niedawno była tu strzelnica), a przed halą zewnętrzna siłownia i przede wszystkim nasz stadion z tartanową bieżnią i super utrzymywaną naturalną nawierzchnią. Bliżej starej szkoły jeszcze sala gimnastyczna i boisko do koszykówki. Jest gdzie uprawiać różne dyscypliny sportu, choć wydaje się, że teren szkolny żadnych rezerw już nie posiada. Tymczasem przydałoby się i pełnowymiarowe boisko treningowe dla piłkarzy i więcej miejsc parkingowych i…

O każdym obiekcie tylko wzmiankujemy, każdy ma swoją niezwykłą, niektóre dziesiątki lat liczącą historię, bo początki szkoły w tym miejscu to połowa lat 30., liceum – lat 40., a stadionu – lat 50. ub. wieku. A przecież te miejsca to nie tylko obiekty i mury, ale przede wszystkim przeżycia pokoleń uczniów i rodziców, setek nauczycieli, sportowców czy kibiców. Nie ma to jednak jak samemu wszystko obejrzeć, poznać, a może… i skorzystać. Zapoznajmy się z regulaminami korzystania z obiektów sportowych i spróbujmy. Tu już zorientowaliście się „co autor miał na myśli” pisząc na wstępie o możliwości czasoprzestrzennego rozwinięcia tego spaceru, bo prócz nóg, jakie głównie do tej pory w wędrówce wykorzystywaliśmy, na rozgrzewkę i większy wysiłek czekają pozostałe partie naszego ciała. Spróbujcie ćwiczeń na elementach zewnętrznej siłowni, może rozgrzejcie umysł przy stoliku z szachownicą, a przede wszystkim najpierw spokojnie przejdźcie okrążenie stadionu, a następne, może i kolejne i jeszcze jedno już spróbujcie przetruchtać swoim tempem. Poczujcie jak sprężystość tartanowej bieżni to ułatwia.

A po wysiłku tylko „krok”, by wyjść z terenu szkolnego i po drugiej stronie ul. Kościuszki odpocząć i zregenerować siły, uzupełnić płyny, czy „bez wyrzutów sumienia” zjeść słodkości w cukierni „Marica” – więcej>>>

Może uwierzyliście ile dla Sadownego znaczyło postawienie tu kościoła, co setki parafian ściąga i ile rozwój szkolnictwa, niebywały jak na tak małą wieś. To główne czynniki osadotwórcze. Nie mamy żyznych gleb, bogactw naturalnych itp., ale przy kościele i szkołach rozwijał się drobny handel i usługi, osiedlały się nowe rodziny, bo miały pracę. Rozwój szkolnictwa, ściągnięcie tu wybitnych pedagogów, dało szansę pokoleniom młodzieży z całej okolicy na zdobycie naprawdę porządnych podstaw wiedzy i umiejętności w wielu dziedzinach oraz zdobycie wyższego wykształcenia, a nawet tytułów naukowych. Zaledwie niewielka część mogła po studiach znaleźć odpowiednią pracę na miejscu. Za to jak wzbogaciliśmy wykształconymi ludźmi inne okolice, nie tylko w kraju.

Ale wolno wróćmy dziś do początku naszej wędrówki – budynku GOK-u, co już od kilku lat udowadnia jak jest niezbędny oraz pomocny w tworzeniu i przeprowadzaniu wszelkich kulturalnych, sportowych itp. przedsięwzięć gminnych, sołeckich, klubowych… A o samym GOK-u, Bibliotece i Muzeum jeszcze napiszemy w czasie, gdy aura nie będzie sprzyjać spacerom i pomyślicie, co tu robić, jak pada, że psa nie wygonisz…

Tekst: RW

Foto: Sławek Chyliński