Sadowieńskie obrazy – WSTĘP
Odległe i zamierzchłe to czasy, gdy przodkowie nasi prowadzili inny tryb życia, odmienny całkowicie i daleki w treści swojej od współczesnego życia naszego.
W tych najdawniejszych czasach w większej części naszego kraju rozciągały się lasy i puszcze nieprzebyte, w których roiło się od zwierzyny i ptactwa rozlicznego. Niezbadane ostępy leśne i puszcz głębokich knieje były wówczas królestwem wygasłego już zupełnie tura, stanowiły doskonałe, niedostępne zimowe legowiska niedźwiedzia, były schronami dostojnych żubrów, łosi, jeleni i drobniejszej drużyny zwierzęcej.
Wśród takich borów, lasów i puszcz, udeptanymi szlakami ścieżek i dróg przemykał się nieraz człowiek, władca ziemi odwiecznej i terenów, na których zamieszkiwał – w pojedynkę lub jak losy kazały gromadnie, zależnie od potrzeby. Ciche i spokojne na ogół knieje bywały często świadkami zwierzęcych zmagań między sobą lub napełniały się gwarem podnieconych głosów ludzkich. Biada zwierzęciu, które znalazło się wówczas w zasięgu maczugi albo oszczepu ciśniętego krzepką ręką człowieka-myśliwca. Obok wód obfitujących w ryby, las stanowił wtedy jedyne i niemal główne zainteresowanie człowieka. Był dla niego wszystkim co wiązało się z treścią jego bytowania.
Żyjąc prymitywnie uprawiał wydartą puszczy znojnym trudem wykarczowaną glebę. W rzekach, jeziorach i strugach łowił ryby. Z barci leśnych podbierał pszczołom słodki miód. Z lasu czerpał jagody, grzyby i wszelką obfitość runa leśnego. On mu dostarczał drew na opał i wyniosłych, rdzennych sosen na budulec, w nieprzebytych zaś kniejach uganiał się za dziką zwierzyną, która dawała smaczne, zdrowe mięso oraz cenne skóry i ciepłe futra na dokuczliwe, mroźne zimy.
Lecz zdarzało się, że spokojny żywot naszych przodków skłócony bywał napadami złych sąsiadów. Przeciągały nie raz przez ziemię polską hordy półdzikich Tatarów łupiąc i niszcząc dorobek wielu lat. Perzynę i zgliszcza pozostawiały zbrojne, chciwe łupu drużyny napastniczych Niemców. Nie omieszkały także plądrować naszych ziem plemiona ruskie, Jadźwingowie a nawet zamorscy Szwedzi, którzy rozlawszy się „potopem” po całym niemal kraju potrafili spadać niespodzianie nawet do małych głuchych osad i wsi, znacząc za sobą ślady rozlanej niewinnie krwi, grozy niezwykłej, pożogi i ogromnych zniszczeń. Zwykle po takich napadach długo dymiły ruiny i zgliszcza pozostałe z niedawnego przedtem życia.
Również i wtedy lasy i puszcze stawały się wiernymi przyjaciółmi człowieka. Osłoną swych drzew i zarośli chroniły go i kryły przed wnikliwym i groźnym okiem nieprzyjaciela. Biada temu kto nie zdążył skorzystać z ucieczki w głębokie knieje puszcz i borów. Bywało, że zapędzony w tatarski jasyr lub krzyżacką niewolę musiał nieraz do śmierci spożywać gorzki chleb jeniecki, znosząc brzemię ciężkiego trudu niewolnych, ciężkich robót ponad siły. To też lud polski kierując się instynktem, wybierał na osiedla miejsca zakryte, niedostępne, będące jednocześnie dogodnym śpichlerzem dla łatwiejszego i dogodniejszego życia. Bywały także w większości lata długiego spokoju i owocnej, pokojowej pracy. Wzrastała wtedy zamożność i zasobność naszych pradziadów, rozkwitał dobrobyt, uśmiech radości pojawiał się na strudzonych znojem czerstwych twarzach… Losy wróżyły lata spokojne, dostatnie i szczęśliwe.
Tak upływały przynosząc wiele przemian wieki całe. Czas świadek minionych dawnych dni i lat odmierzał swe niestrudzone godziny i wieki, pogrążając życie przodków naszych w niepowrotną otchłań przeszłości dziejowych. Ten właśnie staruszek-czas był świadkiem wielu ciekawych i mniej interesujących scen, wydarzeń i faktów. Tworzyła się przeszłość osnuta kanwą zapisów kronikarskich, powstawały dzieje – rodziła się historia. Wiele spośród tych wydarzeń uszło uwadze dziejopisów. Zostały z różnych względów pominięte i nie zapisane. Nie będą one wiadome ludzkości po wsze czasy i nie znajdą nigdy miejsca na kartach historii.
Ciekawą jest historia minionych czasów, z której dowiadujemy się o życiu naszych przodków. Wiemy, że wiadomości o tamtych czasach nie są zmyśloną baśnią, że są prawdziwe i oparte na konkretnych źródłach kronikarzy polskich i obcych. Z tych zaś czasów, kiedy jeszcze pisma nie znano lub było ono dla większości niedostępne, kiedy stopień kultury ziem naszych był prymitywnie niski – dzisiejsi uczeni archeologowie potrafią na podstawie znalezisk i wykopalisk odczytać z niezaprzeczalną dokładnością dane o życiu pradawnych z czasów prehistorycznych.
Ogromną zatem wartość dla potomnych przedstawiają wszelkiego rodzaju informacje o czasach przeszłych naszych praojców, dziadów i włodarzy ziemi naszej, z której wyrośliśmy. W zapisach niniejszych znajdzie się garść wiadomości o czasach dawnych i teraźniejszych regionu sadowieńskiego, świadczących o życiu różnym: dobrym i złym, radosnym i okrutnym dla wielu z nas i naszych przodków. Obejrzymy pisane portrety znakomitych i zwyczajnych rodaków tej ziemi. Oczyma własnej wyobraźni zobaczymy niedawno przeżyte momenty i lata czasów tkwiących jeszcze świeżo w naszej pamięci, wreszcie spojrzymy na rzeczy i dzieła czasów ostatnich, do których treści niezwykłej dostarczaliśmy wspólnie zbiorowym, społecznym wysiłkiem.
Dzieje te, choć niezbyt obfite w szczególne wydarzenia na miarę niezwykłą, będą dla mieszkańców regionu sadowieńskiego ciekawe, bowiem zaznajomią nas z faktami, które niejednokrotnie zatarły się już w pamięci, pozwolą bliżej zetknąć się z przeszłością naszej ziemi, przyciągną nas bardziej do niej, a być może otworzą szerzej serca dla większego jej umiłowania.
Źródło: SADOWIEŃSKIE OBRAZY – Zebrane wspomnienia z dawnego i bliższego życia Sadownego i okolic, Edward Sówka – SADOWNE 1970