NASZA ZIEMIA RODZINNA – cz. II

ES.Wszystko to ziemia nasza ukochana, w którą wrośliśmy i tkwimy na niej codziennie z uporem i miłosnym przywiązaniem!

Od początku swego istnienia, bo już od pierwszej połowy XV wieku, odkąd to historia określa ślady pierwszego życia naszego regionu, przewinęło się przez ten teren tysiące tu osiadłych i urodzonych. Różne były ich losy i koleje. Jedni trwając w uporczywym, trudnym mozole codziennego, osadniczego życia, karczowali puszczę sadowieńską, wydzierając jej spłachcie ziemi pod uprawę ziemiopłodów. Inni, w poszukiwaniu lżejszej, lepszej może doli, wędrowali przenosząc się w różne strony kraju. Bywało, że dziesiątki, a nawet setki i tysiące naszych dawnych poprzedników, z braku odpowiednich środków zapobiegawczych marły gromadnie podczas panujących tu epidemii „morowego powietrza”, jak wówczas mówiono.

Byli i tacy, którzy w dobie okrutnego niedostatku opuszczali wielodzietne, przeludnione rodziny i zwabiani błyskotliwymi obietnicami agentów myszkujących po wsiach – emigrowali na „Saksy”, do obu Ameryk, Francji, Belgii czy innych obiecujących „złote góry” krajów. Wielu tych poszukiwaczy lepszego chleba, zetknąwszy się z surowym, często niezdrowym klimatem lub pracą ponad siły, wymierali w dalekich, zamorskich krainach, w których najczęściej pierwszeństwem do życia była bezlitosna walka dyktowana prawem pięści w zdobywaniu chleba i obiecywanej przez agentów fortuny. Potomkowie naszych rodaków, którzy przetrwali ciężar tych zmagań, po dziś dzień żyją w tamtych krajach, wasymilowali się w ich warunki i zrośli się z nimi na zawsze.

Wielu naszych rodaków pochłonęły wojny i najazdy przeróżne, których przez naszą ziemię przetoczyło się wiele. Najświeższą w pamięci i najokrutniejszą w swych straszliwych skutkach była II wojna światowa. Do dziś pozostał po niej koszmar bolesnych, wstrząsających wspomnień o bestialstwie ludzkim nie mającym sobie równych w dziejach narodów i świata. Wojna ta wypędziła z kraju także wielu mieszkańców regionu sadowieńskiego poza jego granice, pod obce nieba. Wielu z nich, wciągnąwszy się do armii zaprzyjaźnionych, walczyło z hitleryzmem na różnych frontach świata. Byli i tacy, którzy walcząc we wrześniu 1939 r. na ziemi ojczystej, polegli śmiercią żołnierzy-bohaterów i wieści żadnych dotychczas o nich nie ma. Było takich wielu, którzy znalazłszy się po zakończeniu wojny w dalekiej Australii, Anglii, Francji czy Ameryce, obrawszy sobie nowe ojczyzny, pozostali w nich bez myśli powrotu do kraju. Na pewno trapi ich nostalgia i myślami codziennie wracają do swojego miejsca urodzenia, na wykołysaną w snach nadbużańską równinę łąk, lasów i pól, niezapomnianą ziemię sadowieńską.

Ziemia nasza kryje w sobie ofiary wandalizmu hitlerowskiego z tej okrutnej wojny. Wiele istnień ludzkich zgasił napastnik we wrześniu 1939 r., jak również podczas przeprowadzanych tu akcji pacyfikacyjnych, z których szczególnego omówienia wymaga martyrologia sadowieńskich i okolicznych Żydów mordowanych tu masowo w grudniu 1942 oraz styczniu i lutym 1943 r.

Miejscowy cmentarz parafialny w Sadownem jest także miejscem wiecznego spoczynku 50 nieznanych polskich żołnierzy, bohaterów tragicznego września 1939 roku.

W Grabinach, Zarzetce, Wilczogębach, Płatkownicy, Sadolesiu i Sadownem śladami zbrodni nieludzkich znaczyli hitlerowscy oprawcy swój krwawy tutaj pobyt. Są to miejsca uświęcone niewinnie przelaną krwią rodaków na tych ziemiach wyrosłych.

Męczeńska ziemia nasza, na równi z innymi ziemiami polskiego kraju, byłą nie tylko w dobie ostatniego najazdu, lecz również i na przestrzeni wielowiekowego jej istnienia, obficie zroszona krwią chłopską, która po wsze czasy świadczyć będzie potomnym o swej ofierze głębokiego do niej przywiązania. I dlatego także, nie tylko z racji naszego z niej rodowodu, czcić ją i szanować powinniśmy, jako macierz naszą, z którą losy mieszkańców regionu sadowieńskiego zrosły się na zawsze.

Czyż nie kochać jej za to, że nas wydała i zrodziła?… Czy nie miłować i uwielbiać za jej nas karmienie i odziewanie?

Kochamy cię ziemio najmilsza za twe bogate, kwietne łąki nadbużańskie, łany żytnie i pszeniczne pachnące chlebem powszednim i szumiące podczas plonowania miłosną modlitwą bytu twego i naszego!… Ileż piękna, poezji życia, mgielnej ciszy i zadumy leśnej znajdziesz w resztkach dawnej puszczy sadowieńskiej przetrzebionej gospodarną ręką polskiego drwala, a ostatnio chytrymi pazurami chciwego zdobyczy niemieckiego zaborcy? Ucierpiały bardzo w dobie hitlerowskiej okupacji lasy nasze piękne! Wyniosłe, wiekowe starodrzewy legły w dobie tych okrutnych czasów pod toporami niszczycielskiej, zaborczej gospodarki. Wiecznie malowniczy Jegiel, a w nim Bogackie Góry, lasy sękarskie, sad oleskie, ociętowskie czy Krupińskie – Borki Płatkownicy i Sojkówka powielekroć przemierzane i spenetrowane w poszukiwaniu jagód, grzybów lub innego runa leśnego – dostarczyły wielu wzruszeń, zadowolenia i radości z napełnianych nimi dzbanów, kobiałek czy koszów.

Ileż razy podczas takich wypadów spotykałeś się rodaku naszej ziemi z mieszkańcami tych lasów – sarną albo dzikiem odyńcem biegnącym z tupotem i trzaskiem łamanych gałęzi przez bagna i trzęsawiska „Mokrego Jegla”?

Ostatnio nawet pojawił się w naszych stronach i polubił je bardzo chroniony wysoce, wspaniały i ociężały łoś, dawny, nierzadki tu osadnik tych lasów i mokradeł.

Z drobniejszych: płochliwe zające, lisy, a nawet borsuki tkwiące uparcie w swych głębokich jamach, zaś z ptactwa – rozliczna ilość drobnych, których nie sposób wyliczyć i większych jak: cietrzewie, puchacze, myszołowy, jastrzębie, czaple, bociany i krzykliwe żurawie.

Czyż nie ukrywasz nasz rodaku w głębi swego serca tajemnej, przechodzącej już prawie w niepamięć, wdzięczności dla naszych lasów, które w chwilach grozy wojennej osłaniały cię igliwiem i listowiem swych gałęzi przed złym, okrutnym okiem hitlerowskiego zaborcy? Kryły i chroniły nas wówczas one i ocaliły niejednego od zguby całkowitej lub pojmania w niewolę.

Wszystko to ziemia nasza ukochana, w którą wrośliśmy i tkwimy na niej codziennie z uporem i miłosnym przywiązaniem!

Najczęściej włączeni w kołowrót żmudnej pracy zawodowej nie dostrzegamy jej piękna, krasy niezwykłej i uroku, którymi tak bardzo zachwycają się przebywający tu rok rocznie od wielu dziesiątków lat warszawscy letnicy, lub inni przybysze znajdujący się tu nieraz przypadkowo.

Oczy nasze przywykły do obrazów natury codziennie nas otaczającej i dlatego są nam obojętne, szare, powszednie i zdałoby się bezbarwne. Wokół całego regionu sadowieńskiego, w cudownie pięknych zakątkach leśnych lub malowniczych obrazach nadbużańskich nizin, istnieją dziesiątki zmieniających się co krok uroczych, wspaniałych tematów malarskich dla artysty plastyka, miłośnika piękna – stanowiące niezaprzeczalnie ukształtowaną typowość natury polskiego nizinnego krajobrazu.

Omszałe, wielowiekowe dęby Sojkówka, Płatkownicy czy grzebalnego cmentarza to milczący, wiekowi świadkowie minionej przeszłości i historii naszej ziemi.

Siwe, czapiaste przydrożne i łąkowe wierzby łyskające wypróchniałymi od starości trzewiami swych pni, lub wybielone pędzlem natury płaczące brzozy, zadumane olchy, trzęsące się wiecznie osiki i rącze, strzeliste topole, a wraz z nimi śmigłe sosny i zawsze zielone świerki, to typowi przedstawiciele drzewostanu polskiego, których tu znajdziesz niezliczoną rzeszę.

Jesteś nasza ziemio rajem wędkarzy i rybaków różnego autoramentu. Płynący leniwie Bug i wpadające do niego strumienie i rzeczki, jak Ugoszcz, Bojewka i Wilącza, mniejsze i większe stawy i jeziorka rozliczne, rozrzucone we wsiach nadbużańskich, to wody obfitujące w przeróżne gatunki ryb. Zetkniesz się tu namiętny wędkarzu z drapieżnym i przemożnym władcą nizinnych wód – szczupakiem, a sandacz, rabuś wodny, buszuje bezkarnie za drobnicą w spokojnej wodzie Bugu. Okonie, dzikie karpie, płocie, leszcze, liny i wiele, wiele innych pluszczą i błyskają w ciemnych toniach jezior, stawów i strumieni ku pożądliwym oczom amatorów wędziska, przenikającym ponure głębiny nizinnych otchłani wodnych.

Miłośnikom sportu myśliwskiego, zagorzałym zwolennikom strzelby, zrzeszonym w łowieckich kołach, dostarczasz ziemio nasza w określonych porach roku – zwierzyny i ptactwa łownego.

Dziki, sarny, lisy i lękliwe szaraki, oto obiekty pożądania myśliwskiego oka. Nad Bugiem i pobliskimi wodami jezior w szuwarach i zaroślach gęstych, stada cyranek podrywają się do strzału ku uciesze i radości zapalonych, brodzących nieraz po pas w wodzie zwolenników starej prapolskiej „żyłki” łowieckiej.

Jesteś nasza ziemio nawiedzana w porze wiosny, i to czasem dwukrotnie, fatalną w skutkach powodzią, powodowaną wylewami leniwego wprawdzie, lecz groźnego i drapieżnego wtedy Bugu. Przeciwległy, leżący na wysokim brzegu Brok przegląda się wówczas w lustrze rozlanych szeroko odmętów wiosennej powodzi. Zalana jesteś wtedy ziemio i niewidoczna. Sponad ogromnej tafli spienionych wód sterczą wrosłe w twoje podłoże wierzby pochyłe i olchy wyniosłe, a wierzchołki polowych płotów znaczą granice terenów pastwiskowych, rezerwatów żywieniowych koni i bydła.

Jedyną korzyścią, jaką każda powódź po sobie zostawia, to żyzny muł rzeczny, który rosnącym nad Bugiem łąkom dostarcza życiodajnych soków. Dzięki temu stanowią one niezaprzeczalne bogactwo naszego regionu, dając wiele wartościowej paszy inwentarzowi gospodarskiemu.

Nie jesteś zbytnio urodzajna ziemio nasza. Nie stanowisz gleby pełnowartościowej. Tylko w Morzyczynie, Rażnach i Kołodziążu struktura twoja jest nieco bogatsza i żyźniejsza. Lubi w tych wioskach rosnąć złocista pszenica, pożądanie wielu jej uprawników. W reszcie wsi naszego regionu jesteś ziemio nasza ubożuchna, piaszczysta, olszowa, przeniknięta zimnicą, nie dając bujnego wzrostu ziarnom w ciebie rzuconym. Liche, nędzne żyta, owsy, jęczmiona i w przeważającej części ziemniaki, stanowią twoje główne ziemiopłody.

W latach odległych, kiedy porośnięta byłaś w ogromnej swej części gęstą puszczą, rodziłaś ziemio nasza wyniosłe drzewa rozliczne, w których bartnicy hodowali pszczoły dające obfitość złocistego miodu. Nie darmo historyk tych ziem (T. Szczechura – „Nad Bugiem, Ugoszczą i Wilączą”) zowie ciebie „krainą miodem płynącą”. Bogactwo różnorodnych w puszczy i na łąkach ziół i roślin miododajnych, stanowiły wówczas nieprzebrane źródło nektaru, podstawowego surowca dla pracowitej pszczelej społeczności. Dziś osłabłaś w swej miodnej płodności. Zmniejszyła się ilość pasiek, a bartników – zwanych dziś pszczelarzami – policzysz na palcach obu rąk.

Solą twego życia, ziemio nasza ja milsza, był, jest i będzie zawsze człowiek. Choć kiedyś, w dawnych czasach, byłaś ziemią pańską – prawem natury, potrzeby i nakazu przeznaczenia, stałaś się w swoim czasie ziemią prawowitego jej gospodarza – stałaś się ziemią chłopską – własnością tych, którzy odwiecznie tobie byli przeznaczeni. Nigdy pańskie, a tylko chłopskie, pracowite ręce wydzierały cię puszczy mrocznej i dzikiej byś rodzić mogła rośliny uprawne. To one, chłopskie dłonie a nie inne, pieściły cię i pielęgnowały, karczowały ostępy i knieje, zamieniając je z twardym, chłopskim uporem na urodzajne zagony – chleb dające!

Z nadzieją i pożądliwą myślą o przyszłych plonach, miłosnym spojrzeniem ogarnia cię rolnik – twój najlepszy, najbliższy i wierny przyjaciel, który w ranny czas wiosny i lata rozkochanymi oczyma włodarza spogląda na cel swej pracy, na mocne i krępe pędy źdźbeł żytnich i pszenicznych sperlonych błyskającymi diamentami kropel rosy, chylących się pod ciężarem dorodnego nieraz ziarna. To jego, niezawodnego twego towarzysza utrudzone ręce karmią cię nawozem, spulchniają twą strukturę byś płodniejszą była i rodziła najbogaciej, oddając mu swe plony w upalny czas żniwnego lipca i w chłodne, zasnute nićmi babiego lata mgliste dni złotej, polskiej jesieni.

Po wielomiesięcznym trudzie hojnego płodzenia szarzejesz w dni listopadowe, aby pod całunem zimowej pokrywy śnieżnej, skuta okrutnym mrozem, przetrwać, zażywając zasłużonego odpoczynku do nowej wiosny, która odwiecznym swym prawem wiedziona – tchnie w ciebie dawkę nowego, cudownego życia – rodzenia dla soli twojej – człowieka, włodarza twego i serdecznego przyjaciela.

Zrodziłaś lub wychowałaś sadowieńska ziemio ludzi zwykłych i zasłużonych Ojczyźnie, którzy zdrowie swoje, życie i siły oddali w ofierze dla pomnażania Jej wielkości, sławy i chwały, pracując z myślą dla Niej na wielu różnych odcinkach. Ich znakomita działalność na polu państwowym, społeczno-twórczym, kulturalnym i gospodarczym pomnaża wartości potęgując Jej wielkość, sławę i dobre imię w szerokim świecie.

Taką a nie inną jesteś ziemio nasza rodzinna i za to wszystko co nam dawałaś i dajesz, kochamy cię serdecznie, pragnąc w jesieni naszego życia złożyć w twoim chłodnym łonie nasze utrudzone wędrówką znoju, pracy i życia – kości. Przyjmiesz je, boś je zrodziła po to, aby na powrót w proch obrócić.

Źródło: SADOWIEŃSKIE OBRAZY – Zebrane wspomnienia z dawnego i bliższego życia Sadownego i okolic, Edward Sówka – SADOWNE 1970