„Polnische und rusische Banditen”

ES.Gwałt zadawany elementowi polskiemu – musiał być odparty gwałtem. Innego wyjścia nie było!

Naród nasz miłujący swe prawa, a przede wszystkim wolność, nie mógł się pogodzić z jawnie stosowaną przemocą, która z każdym dniem stawała się sroższa i okrutniejsza, aż niebawem osiągnęła swe szczytowe bestialstwo stosowane wg faszystowskich recept z niesłychanym barbarzyństwem, opartym na przemyślanych metodach zmierzających do biologicznego wyniszczenia Polaków i wymazania ich odwiecznych praw terytorialnych z mapy wolnych narodów Europy.

Masowe egzekucje, łapanki i obławy, przepełnione więzienia i zsyłka do obozów koncentracyjnych, wypełniały konsekwentnie zbrodniczy plan nowoczesnego, nie stosowanego nigdy przedtem i przez nikogo ludobójstwa narodów ujarzmionych przez obłąkany hitleryzm.

Takie postępowanie znienawidzonego prędko okupanta musiało obudzić i wyzwolić w narodzie ukryte siły wolnościowych pragnień i dążeń, które zawsze w chwilach tragicznych dla Polaków wyrastały ze zdwojoną siłą i niepohamowaną żądzą uwolnienia się spod narzuconego siłą, brutalnego jarzma.

Głęboko tkwiący w duszach polskich narodowy patriotyzm i związane z nim niepodzielnie gorące umiłowanie wolnej Ojczyzny, obudziły się niemal natychmiast po utracie bytu niepodległego i tak, jak przed wieloma dziesiątkami lat w zaborczej niewoli trzech sąsiadów satrapów – pchnęły Polaków do zakonspirowanej walki z przemocą.

Smak świeżo utraconej wolności narodowej, której Polacy zakosztowali przez okres zaledwie 20-tu lat, budził i pogłębiał coraz bardziej nienawiść do brutalnego wroga, wyzwalając jednocześnie myśli i pragnienia odwetu za doznane krzywdy.

Budził się wśród Polaków spontaniczny, pełen ofiarności i bezgranicznego oddania, ruch oporu, który z każdym rokiem pogłębiającego się kryzysu okupacyjnego przybierał na sile, aby w niedługim czasie przerodzić się w podziemną armię aktywnie walczącą na wszystkich niemal odcinkach życia okupowanego narodu.

Nie pozostawał w tyle za innymi również i teren regionu sadowieńskiego. Oczywiście, że tak, jak i w organizowaniu każdej dziedziny pracy, tak i tu nie od razu wszystko powstawało i tworzyło się w sposób całkowicie doskonały i zorganizowany. Obecność czujnego na wszystko okupanta nakazywała ostrożność w działaniu i pełną, bez żadnych zastrzeżeń konspirację opartą na bezwzględnym posłuszeństwie wobec organów organizacyjnych, działających na bazie silnie podbudowanej tajemnicy wojskowej. Czujny na wszystko wróg, pamiętając polski ruch oporu z poprzedniej wojny światowej, a w szczególności przykry dla niego akt rozbrojenia w 1918 r. – od razu, od początku swej zaborczej działalności, zastosował system policyjnych, krwawych rządów, oparty na bezprawiu, okrucieństwie i gwałcie zadawanym rękoma krwawych i wyspecjalizowanych w swym straszliwym procederze zbirów z gestapo, schultzpolizei albo hitlerowskich żandarmów.

Tak, jak każda sprawa organizująca swą pracę od podstaw, od elementów początkowych, tak i organizowanie przyszłego ruchu oporu na ziemi sadowieńskiej rozpoczynało swą działalność od prymitywu stanowiącego fundamentalną część przyszłej tajnej organizacji wojskowej. Nikt wtedy nie zastanawiał się nad polityczną stroną tej organizacji, która nawet w początkowym stadium swego powstawania nie posiadała żadnej nazwy – ważny był tylko jedynie i wyłącznie cel, do którego mieli dążyć zakonspirowani w niej członkowie. Celem wspólnym i jedynym była nieprzejednana walka z wrogiem, który brutalnie odebrał narodowi wolność. Cel ten jednoczył zdrowe i patriotyczne elementy obywatelskie regionu sadowieńskiego, z którego według szacunkowych obliczeń należało później do podziemia około 600 ludzi zakonspirowanych w szeregach wojskowej organizacji, jak również z nią czynnie współdziałających.

Działalność przyszłej organizacji podziemnej rozpoczęła się bez nakazu, samorzutnie od zbierania broni porzuconej przez wojska polskie we wrześniu 1939 roku. Najwięcej było jej w okolicznych lasach, do których przez długi czas okupant w obawie o swą skórę nie zaglądał zupełnie.

W miesiącach październiku i listopadzie, po całkowitym zakończeniu działań wojennych, zbiórką broni i amunicji zajęli się przyszli żołnierze armii podziemnej: Stanisław Kowalczyk, Michał i Wacław Tomasikowie, Henryk Małkiński, Tadeusz Jankowski i inni. Ten bezcenny sprzęt znoszony był według umowy w głąb Jegla, gdzie w przygotowanych odpowiednio dołach składano go, przedtem odpowiednio konserwując i zabezpieczając przed okiem ludzkim. Wybrano na to miejsca niedostępne i mało uczęszczane przez ludzi, aby zagwarantować bezpieczeństwo zakonspirowania ukrytej broni i amunicji oraz innego sprzętu wojskowego stanowiącego jakąkolwiek przydatność użytkową.

Do końca roku 1939 nic poza tym nie działo się w tym zakresie, tylko w końcu grudnia sposobem przekazu ustnego i coraz częściej ukazujących się już tajnych gazetek p.n. „Polska Żyje” – dotarła do Sadownego hiobowa wieść o pierwszej krwawej masakrze ponad 100 mieszkańców podwarszawskiego Wawra. Ten hańbiący postępek krwawiącego się już w polskiej krwi okupanta poruszył do głębi strapione serca obywateli Sadownego i okolic. To barbarzyńskie wydarzenie wstrząsnęło wszystkimi, poderwało do wyczulonej ostrożności i nakazywało nienawidzić agresora, który rozpoczynał swe panowanie od bestialskich mordów na niewinnej ludności cywilnej miast i wsi polskich.

Źródło: SADOWIEŃSKIE OBRAZY – Zebrane wspomnienia z dawnego i bliższego życia Sadownego i okolic, Edward Sówka – SADOWNE 1970