„Polnische und rusische Banditen” – cz. III
Ważnym czynnikiem w podtrzymywaniu świadomości narodowej oraz źródłem prawdziwej informacji politycznej i przebiegu działań wojennych była podziemna prasa konspiracyjna.
Stanowiła ona w tych ciężkich dla Polaków chwilach rzetelny pokarm informacyjny, dzięki któremu krzepiły się strapione niewolą i uciskiem serca, ożywiając jednocześnie nadzieje na nieuchronny koniec straszliwego wroga nie tylko Polaków, lecz wielu ludów Europy.
Z ogromnym poświęceniem dla tej sprawy pracowała Bronisława Czajkowa z Sadownego, dzięki której cały nasz region zaopatrywany był regularnie w najświeższe wydania Biuletynów Informacyjnych. Dzielna ta niewiasta, mogąca swą odwagą i bezprzykładnym poświęceniem zaimponować niejednemu mężczyźnie, wykonywała powierzone sobie zadanie z najwyższym spokojem i opanowaniem przewożąc, pobieraną w umówionym punkcie w Warszawie, tajną prasę, przeważnie w worku z obierzynami, na które rzecz jasna nie rzucano nigdy żadnych podejrzeń. Przywieziona przez Czajkową prasa rozprowadzana była przez zaufanych kolporterów do wszystkich wsi naszego regionu.
Jak dalece nienawidziła Bronisława Czajkowa zaborczych Niemców, może posłużyć autentyczny fakt jej oporu przeciw szeroko zakrojonej akcji wywozu siły roboczej na przymusowe prace do Rzeszy Niemieckiej. Zniewolona przez okupanta i wiernych mu sługusów do oddania swych dzieci na roboty do Niemiec – oparła się temu odważna kobieta i nie oddała ich na wywózkę. Za tego rodzaju opór rozebrano jej dom i zmuszono do tułania się po ludzkich kątach. Niczym to było w porównaniu z jej odwagą i stanowczym przeciwstawieniem się zarządzeniu urzędników Arbeitsamtu. Dzieci Czajkowej pozostały, a dom powoli wrócił do pierwotnego stanu. Stanowczy opór tej kobiety przeciw bezprawiu i przemocy był przykładem dla innych i dowodem nieugiętości matek polskich, broniących swe dzieci przed ekspansywną polityką zaborcy, dążącego do uczynienia z naszego narodu bezwolnych robotów wprzęgniętych w kołowrót ciężkich prac dla III Rzeszy.
Podziemna armia czuwających ludzi spełniała w tych ciężkich dla narodu chwilach rolę stabilizatora porządku i ładu wewnętrznego – sprzecznego z hitlerowską administracją i narzuconymi przemocą rządami krwawego zaborcy. Tylko pozornie Polska nie istniała jako państwo, ponieważ jej ciało zostało w przygniatającej walce zabite, ale istniał duch buchający zakonspirowanym żarem walki i pałający żądzą odwetu za zbrodnię dokonaną na całym narodzie. Duch ten podsycany energią ludzi podziemia żył i oczekiwał chwili aby jak Feniks z popiołów powstać i przyoblec się w nowe, inne niż przedtem ciało polityczne.
Trzeba było w tych ciężkich dla naszego narodu dniach próby – wielkiego samozaparcia i zbiorowego, nadludzkiego niemal wysiłku wszystkich do pokonywania ogromnych trudności niewolniczych narzuconych brutalną ręką „przedstawicieli rasy panów”. Naród nasz przybrał w owych trudnych dniach jakby dwa oblicza: jawne i tajne, które w umiejętny i niełatwy sposób trzeba było umieć zsynchronizować, aby zręcznie mogły współdziałać przeciw wrogowi. Niewidoczna i dobrze zakonspirowana armia podziemnych żołnierzy spełniała olbrzymią i skutecznie działającą rolę polskiej władzy narodowej, regulującej mimo okrutnego terroru i represji trudne i nad wyraz ciężkie życie zniewolonego narodu. Żelazna wola walki aż do całkowitego zwycięstwa nie poszła na marne i osiągnęła swój cel w postaci całkowitego pogromu znienawidzonego wroga w roku 1945.
Narodowa świadomość o istnieniu podziemnej władzy polskiej dodawała ducha, krzepiła i wlewała otuchę w strapione serca polskie, będąc jednocześnie hamulcem dla, na szczęście niewielkiej ilości, kolaborantów kumających się z Niemcami lub nawet, co gorsze, haniebnie z nimi współpracującymi. Organa sprawiedliwości podziemia polskiego regulowały te sprawy i ostrzegały lekkomyślnych lub podłych przed surowymi konsekwencjami za współdziałanie z wrogiem. Mimo to zdarzały się niestety wypadki odosobnionych zaślepień zdrajców nie godnych miana Polaka, którzy nie pomni odpowiedzialności przed narodem i historią, sprzedali swe usługi wrogowi, hańbiąc się tym na zawsze.
Surową karę za taką współpracę poniósł dyżurny ruchu na stacji kolejowej w Sadownem, przybyły tu z nieznanych stron niejaki Barański. Współdziałając gorliwie z żandarmami niemieckimi z Budzisk, informował ich o przewożeniu przez ludność polską artykułów żywnościowych dla głodującej Warszawy. Intratnym bardzo musiał być dla niego ten haniebny proceder, bo za każdą nagonkę na zgromadzoną na stacji ludność przed odjazdem pociągu otrzymywał od swych mocodawców sute podarki pochodzące z tych rabunków w postaci wędlin, mięsa, jaj i nabiału. Ostrzegany trzykrotnie przez organa podziemnej sprawiedliwości o zaniechaniu podłej roboty – nie usłuchał i musiał jako wróg narodu ponieść zasłużoną karę. W czerwcu roku 1942 wracając z Sadownego do stacji rowerem około godziny 11 w południe padł od kuli z lasu wymierzonej przez polską władzę podziemną. Skończyły się po tym wypadku donosy do żandarmów, zmalały ich naloty na stację w Sadownem. Sprawca ludzkiej krzywdy i polskich łez poniósł zasłużoną karę i okrył się wieczną hańbą.
Podobnie, za współpracę przeciw Narodowi Polskiemu, zginęli: z Płatkownicy przybysze Edmund Karnikowski z synem Zbigniewem w dniu …../ /19…r. i z Bojan za Bugiem gajowy Czachor. Pierwsi dwaj wysługiwali się Schupo z Ostrowi Maz., a ten ostatni za współdziałanie z niemieckim generałem w stanie spoczynku zamieszkującym w Broku. Według relacji członków sadowieńskiego podziemia Czachor przyłapany został na gorącym uczynku szpiegowania podczas pamiętnego zrzutu broni i amunicji przez lotnika angielskiego w Wilczogębach. Nie umiał on wytłumaczyć się przed żołnierzami konspiracyjnej armii, przejmującej zrzut, ze swojej niespodziewanej tam obecności w zaroślach, na wale przeciwpowodziowym w tej miejscowości. Dziecinnie śmiesznym było jego wyjaśnianie, że znalazł się tu (o godzinie 1 w nocy) dla pożyczenia radełka od Eugeniusza Wycecha. Doprowadzony przez rozstawioną wokół straż partyzancką do dowództwa grupy operacyjnej przy przyjmowaniu zrzutu, na podstawie bezsprzecznych dowodów i braku uzasadnienia z jego strony o obecności akurat w tym czasie przy odbiorze zrzutu oraz innych niezbitych dowodów współpracy z wrogiem – został na podstawie wyroku sądu polowego, po około 2-godzinnej rozprawie, osądzony na karę śmierci. Wyrok został wykonany jeszcze tej samej nocy.
Źródło: SADOWIEŃSKIE OBRAZY – Zebrane wspomnienia z dawnego i bliższego życia Sadownego i okolic, Edward Sówka – SADOWNE 1970