„Polnische und rusische Banditen” – cz. VI
Pogrom Żydów w 1942 i 1943 r. nie stanowił ukoronowania bestialskich akcji stosowanych na naszej ziemi przez okupanta.
Suma okropnych nieszczęść jakie zwaliły się na nią, przezwaną przez Kreisshauptmanna Grammsa „Banditen Erden” (ziemia bandytów) pomnażana była jeszcze później krwawymi akcjami stosowanymi z niemniejszym bestialstwem przeciw ludności cywilnej oraz polskim i radzieckim partyzantom.
Gestapowiec Gramms z uwagi na dużą odległość naszego terenu od swej siedziby w Sokołowie Podlaskim, gdzie pod ręką miał do dyspozycji zgraję taki, jak sam gestapowców i żandarmów – przekazał naszą ziemię pod opiekę Gestapo i Schultzpolizei w niedalekiej Ostrowi Mazowieckiej. Niezbyt duża odległość i dobre połączenie za pomocą drogi bitej, stwarzały korzystne dla nowych „opiekunów” warunki dla częstych i krwawych wypadów tej zgrai hitlerowskich zboczeńców i okrutników w nasze strony. Ponadto w ostrowskiej Schupo znajdowało się dwóch przedwojennych kolonistów z Sadolesia i Płatkownicy, którzy znając doskonale teren sadowieński ułatwiali swym mocodawcom krwawą robotę.
Nie ulega również najmniejszej wątpliwości, że mieli Niemcy na naszym terenie dobrze zakonspirowany wywiad, który informował ich o wszystkich ważniejszych wydarzeniach dziejących się u nas. Musiały działać tu hitlerowskie wtyczki, które kontaktowały się z „Czerwoniakiem” ostrowskim i donosiły o wszystkim.
Wiele nieszczęść i tragizmu obfitującego w straszliwe wypadki połączone z rozlewem krwi polskiej sprowadził w końcu lutego i na początku marca 1943 roku na Zarzetkę, Grabiny i okoliczne wsie – prowokator niemiecki, szpieg podający się za Żyda, spryciarz, oszust i łotr w jednej osobie o nazwisku Rubin. Na długie czasy dźwięk tego nazwiska pozostanie w koszmarze wspomnień ludności tych wsi. Jego nikczemna, perfidna i gadzinowa działalność, jako rzekomego partyzanta przeszkolonego w Anglii wzbudziły wśród polskiego ludu współczucie i zaufanie, za które potem łatwowierni Polacy zapłacili ofiarę obficie przelanej krwi.
Oto jak o tym „partyzancie” pisze Adam Stankiewicz w swej pracy konkursowej „Okupacja w Rażnach” – drukowanej w kolejnych odcinkach „Chłopskiej drogi” w roku 1967.
„Wielkim wydarzeniem w historii walk partyzanckich na naszym terenie było pojawienie się w 1943 r. głośnego partyzanta „Rubina”. Miał to być podobno Żyd polski przeszkolony w Anglii i zrzucony na spadochronie. Po nawiązaniu kontaktu z partyzantami Rubin zyskał sympatię poszczególnych dowódców oddziałów. I Rubin został sławnym partyzantem. Chodził na akcje, wykonywał różne czynności, zachodził do domów okolicznych rolników i poznawał tych, którzy wspierali „leśnych” lub sympatyzowali z nimi. Był bardzo wścibski i wszystko go interesowało. Wreszcie Rubin z jednym partyzantem radzieckim zostali schwytani w Porębie n/B. Dostarczono ich do Gestapo w Ostrowi Maz. Żołnierz radziecki został podobno rozstrzelany, a Rubin stał się później postrachem okolicznej ludności. Chodził z Niemcami po wsiach i wskazywał tych, z którymi zetknął się w czasie swojej działalności partyzanckiej. W jego ręku zawisło życie niejednego mieszkańca wsi, w której bywał jako partyzant. Według opowiadania naocznych świadków miał decydować w czasie obławy kogo uwolnić od podejrzeń, kogo wysłać do obozu koncentracyjnego, czy też rozstrzelać na miejscu. Jeśli rolnik meldował do Zarządu Gminnego, że u niego byli partyzanci, to chociaż Rubin domagał się ukarania takiego obywatela, Niemcy kary nie stosowali. Tym sposobem ocalało wielu mężczyzn, bowiem złożenie meldunku do władz okupacyjnych uzgodniono z dowództwem oddziałów partyzanckich. Rubin musiał tego nie wiedzieć. Najgorszy jednak był los tych, co w jakiś sposób narazili się Rubinowi. Zemsta jego była straszna. SS-mani rozstrzeliwali ich na miejscu w jego obecności”.-
Znanym i stosowanym najczęściej przez okupanta sposobem wyłapywania podejrzanych osób, były zakrojone na bardzo szeroką skalę – obławy. Były to akcje represyjne, w których nieraz przy użyciu wielu setek żołnierzy Wehrmachtu, żandarmów i gestapowców przeczesywano w okresie kilku dni wyznaczony do tego teren i wyławiano wskazywanych przez szpiclów i prowokatorów ludzi, którzy mieli styczność z oddziałami partyzanckimi. W najtragiczniejszym dla naszej ziemi roku 1943 odbyły się 3 takie obławy przypominające stosowane w dawnych czasach łowy na dzikiego zwierza.
Obsadzał wtedy okupant prawy brzeg Bugu po stronie powiatu ostrowskiego, zaś ziemie położone na lewym brzegu rzeki ogarniał szerokim łukiem i zacieśniając jego kleszcze, wyłapywał podejrzanych wskazywanych na liście przez zdrajców, lub znajdujących się tu przypadkowo z innych miejscowości i stron kraju. Ci natomiast, którzy usiłowali przeprawić się na drugą stronę rzeki, wpadali w łapy oczekujących tam, dobrze w przybrzeżnych zaroślach ukrytych Niemców lub ostrzelani z broni maszynowej ginęli w nurtach Bugu.
Wiele niewinnych ofiar pochłonęła w tych akcjach nasza piękna rzeka. Adam Stankiewicz przytacza między innymi: „dzierżawców rzeki łowiących ryby – Aleksandra Gutkowskiego z Tuchlina i Pawlaka z Broku” – Wspomina również o niebezpieczeństwie utraty życia przez jego ojca, również Adama, który jadąc łódką o świcie podczas takiej obławy został ostrzelany przez ukrytych w zaroślach oprawców niemieckich, omal nie utracił życia i cudem prawie umknął ze szponów śmierci.
„Najwięcej ofiar spowodowała obława trzecia” – czytamy w dziewiątym odcinku wspomnień okupacyjnych A. Stankiewicza.
„Dzięki Rubinowi zginęło przy szkole w Grabinach, gmina Sadowne, 10 osób. Byli to mieszkańcy okolicznych wsi. Podejrzanych sprowadzono do budynku szkolnego i trzymano pod strażą cały dzień. Było kilkadziesiąt osób, z których część zwolniono, siedemnaście wysłano do obozu śmierci w Treblince, a dziesięć rozstrzelano. Do Treblinki kierowano tych z dalszych wsi. Z tutejszych znaleźli się w obozie: Józef Wysocki i Wiktor Ćwiek z Zarzetki, zamordowani tam, oraz Mieczysław Kowalczyk z naszej wsi (tj. Rażen dopisek własny), który powrócił.
Egzekucja skazanych na karę śmierci odbyła się wieczorem na placu szkolnym. Skazańców przyprowadzano na miejsce ze związanymi z tyłu rękami i pozbawiano ich życia strzałem karabinowym w tył głowy. Oto nazwiska rozstrzelanych: Stanisław Kobyliński i Stefan Ćwiek ze wsi Zarzetka, Jan Kalbarczyk – sołtys wsi Zarzetka, Stefan Zadrożny ze wsi Zalesie, Marcjanna Wierzbicka ze wsi Zalesie, Józef Leśniewski, Zygmunt Siatkowski i Stanisław Bala ze wsi Szynkarzyzna, młoda panienka Jadwiga Kozłówna z Czaplowizny oraz Czesław Kowalczyk z naszej wsi (Rażen). „Rubin” wydał jego brata Bolesława, którego Niemcy nie zastali w domu, wzięty jako zakładnik Czesław, poległ śmiercią męczeńską. W poszukiwaniu brata Bolesława SS-mani kilkakrotnie nachodzili jego rodzinę. Spalili zabudowania, lecz poszukiwanego nie ujęli. Przeżył wojnę.”
„W tym tragicznym dniu (3.III.1943 – przypis własny) – wspomina dalej A. Stankiewicz – skazanych było 12 osób. Egzekucja objęła tylko 10 osób, ponieważ dwom udało się zbiec. Ze zwolnionymi wyszedł niezauważony ze szkoły jeden z głównych oskarżonych, Ludwik Karczmarczyk z Zarzetki. Natomiast na kilka minut przed egzekucją zbiegł także mieszkaniec Zarzetki, Aleksander Sawicki. Sawickiego ścigało kilkunastu żołdaków niemieckich. Ucieczka mogła zakończyć się tragicznie, więc zbieg decyduje się na ukrycie w zabudowaniach Antoniego Wysockiego ze wsi Zarzetka. Wszedł do ubikacji. Niemcy przetrząsnęli budynki i nie znaleźli uciekiniera. Na koniec zapalili je. Byli pewni, że Sawicki znajdzie śmierć w płomieniach. Zapalili jeszcze kilka budynków – między innymi Ludwika Karczmarczyka i w nocy odjechali. Aleksander Sawicki jednak ocalał.
Trupy zamordowanych Niemcy zostawili w miejscu kaźni. Około południa następnego dnia rodziny otrzymały zezwolenie od władz okupacyjnych na zabranie ciał i pochowanie na cmentarzu. Okazało się, że kaci oddawali jeszcze strzały z broni krótkiej do leżących ofiar. Straszny był to pogrzeb. Okolica pogrążyła się w żałobie. Nienawiść do okupantów doszła do punktu kulminacyjnego”.-
Tak oto rzekomy partyzant rozprawił się z tymi, którzy kierując się względami ludzkimi okazali serce radzieckim jeńcom z obozów hitlerowskich i za swą dla nich opiekę i pomoc oddać musieli swoje życie. Od tego czasu zaginął wszelki ślad i słuch o krwawym „Rubinie”. Straszliwe swe dzieło doprowadził do końca, wypełniając swój haniebny proceder z iście szatańskim okrucieństwem.
Źródło: SADOWIEŃSKIE OBRAZY – Zebrane wspomnienia z dawnego i bliższego życia Sadownego i okolic, Edward Sówka – SADOWNE 1970