„Dam im imię na wieki”

W regionie sadowieńskim Żydzi pojawili się w większej liczbie w pierwszej połowie XIX i XX wieku. Zajmowali się przeważnie handlem, karczmarstwem i rzemiosłem, nie uprawiali natomiast roli. 

Nie wynikało to ze wstrętu do tej pracy, lecz ze znanych już w średniowiecznej Europie zakazów wykonywania przez Żydów niektórych zawodów, a przede wszystkim zakazu zajmowania się rolnictwem. Z tego powodu skupiali się oni głównie w miastach.

Fragment zwoju Tory (piąty rozdział Księgi z synagogi sadowieńskiej – Muzeum Ziemi Sadowieńskiej)

Po uwłaszczeniu władze carskie wydały zakaz pobytu Żydów na gruntach, które chłopi otrzymali na mocy ukazu z 1864 r. Musieli oni wtedy przenieść się na grunta dworskie i skupili się głównie w Sadownem. Władze Sadownego nie pozwalały Żydom kupować działek budowlanych oraz mieszkań po prawej stronie drogi biegnącej od kościoła w stronę Kołodziąża (dziś ul. Kościuszki), ponieważ była to ziemia ukazowa. Kupowali więc parcele podworskie po lewej stronie drogi, na których zbudowali przed I wojną światową 24 małe drewniane domki i boźnicę. Ograniczenia dotyczące nabywania ziemi obowiązywały do 1921 r.

Jedno z pierwszych zarządzeń władz hitlerowskich

W pobliskim Stoczku mieszkało więcej Żydów niż w Sadownem i właśnie tam działała gmina żydowska. W październiku 1917 r. na zastępców członka zarządu gminy żydowskiej w Stoczku wybrano m. in. dwóch sadowieńskich Żydów: handlarza Chaima Topolę i kupca Chaskiela Abramczyka.

Mimo, że Żydzi stanowili przed wojną około 40% mieszkańców Sadownego i mieli niewielką boźnicę, z niewiadomych przyczyn nie posiadali tu cmentarza (kirkutu), a swoich zmarłych chowali w Stoczku (Cmentarz żydowski w Stoczku Węgrowskim założono prawdopodobnie w XIX wieku przy ul. Węgrowskiej, na działce o powierzchni 0,93 ha. Nekropolia została zniszczona podczas drugiej wojny światowej, a proces dewastacji trwał także po wyzwoleniu. Przez działkę cmentarną przeprowadzono linię energetyczną, przynajmniej trzy słupy zostały wbite w grunt. Po wojnie na cmentarz przeniesiono ekshumowane zwłoki Żydów pogrzebanych w różnych punktach na terenie miejscowości – między innymi siedemnaście osób rozstrzelanych i pogrzebanych na podwórku rodziny pp. Postków. Jak podaje Przemysław Burchard w książce „Pamiątki i zabytki kultury żydowskiej w Polsce”, w 1946 r. pojawiła się tablica poświęcona 188 osobom zabitym podczas likwidacji getta. Więcej http://cmentarze-zydowskie.pl/stoczek.htm) i podobno w Broku.

Podczas spisu powszechnego w 1921 r. odnotowano 245 Żydów, którzy stanowili wówczas około 25% całej populacji Sadownego. Żydzi zamieszkiwali również w pobliskich wsiach, między innymi w Sadolesiu (10 osób), Zieleńcu (15 osób), Sokółce (15 osób), Ociętem (15 osób), Szynkarzyźnie (23 osoby), Grabinach (25 osób), Morzyczynie (27 osób). W 1938 r. w Sadownem mieszkało 265 Żydów. W chwili wybuchu drugiej wojny światowej, w Sadownem mieszkało 380 Żydów.

Pomnik w Dolinie Gmin w Yad Vashem w Jerozolimie, upamiętniający Sadowne jako miejsce martyrologii Żydów, fot. Simon Rothschild

Prawdziwą tragedią dla Żydów w Sadownem, podobnie jak w całym kraju, stała się II wojna światowa. Żydowskich mieszkańców Sadownego przesiedlono do getta w Stoczku i w 1941 r. wymordowano. Kiedy rozpoczęła się likwidacja Żydów wielu z nich ukryło się w ziemiankach w trudno dostępnych lasach pobliskiego Jegla, ale w latach 1942 – 1943 większość z nich zginęła. Tak zginęły rodziny: Wolmanów, Oppenheimów, Najmarków, Handelmanów, Radzymińskich (sklep tekstylny w Sadownem), Zelmanów (sklep mięsny w Sadownem), Haceków (sklep żelazny w Sadownem), Hasyntów (skład materiałów budowlanych), jak również: Grapa (sklep metalowy), handlarza cielęciną Herszka Czapkiewicza, szewca Chaima Całka, krawca o imieniu Berek i wielu innych sadoweńskich Żydów. Lekarz Gransztejn (mieszkał w domu przy ul. Kościuszki, gdzie dziś jest kwiaciarnia, obok domu modlitw Świadków Jehowy) podobno przeżył wojnę i pokazał się w Sadownem na krótko, zabierając stąd rodzinne pamiątki.

Sadowne – Pomnik upamiętniający Żydów i Polaków zamordowanych przez hitlerowców w 1943 r.

Pretekstem do wykonywania kary śmierci na Polakach było rozporządzenie gubernatora Hansa Franka z 15 października 1941 roku. Przewidywało ono karę śmierci dla Żyda, który opuści getto oraz taką samą karę dla Polaka, który zbiegowi udzieli schronienia.

Tablica na pomniku w języku polskim i hebrajskim

Przy egzekucjach masowych czasem trudno ustalić, które osoby zginęły za pomoc Żydom, a które z innych powodów, np. za pomoc partyzantom. Dlatego w opisywanych przykładach zaznaczono powód śmierci. Ważna jest przy tym świadomość, że od samego początku okupacji Niemcy dzielili obywateli dawnej Rzeczpospolitej na Polaków i Żydów. Tych ostatnich poddawali ostrzejszym represjom. Jednak w jednym byli zgodni. Za pomoc ludności żydowskiej groziła kara śmierci. Groźby te były bezwzględnie realizowane,  o czym świadczy poniższa lista.

„Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat”(Talmud Babiloński, Sanhedryn 37a)

Płatkownica

Lucyna Władysława Radziejowska, wraz ze swoją córką Anną Danutą (ur. w 1931 r.), ukrywała kobietę narodowości żydowskiej (nazwisko nieznane) oraz jej piętnastoletniego syna. Ukrywający się Żydzi pochodzili z Warszawy. W pierwszych dniach lipca 1943 r. żandarmeria niemiecka aresztowała Lucynę Władysławę Radziejowską. Początkowo przetrzymywano ją w Sokołowie Podlaskim, a następnie przewieziono do więzienia na Pawiaku w Warszawie. Dnia 5 października 1943 r. została zesłana do obozu koncentracyjnego w Auschwitz (numer obozowy 64478) i tam zmarła 20 marca 1944 roku. Przechowywane przez nią osoby narodowości żydowskiej zostały zabite. oprac.

Sadowne

Leon Lubkiewicz (lat 59), jego żona Marianna (lat 44) oraz ich syn Stefan (lat 25) zostali zastrzeleni za to, że Leon Lubkiewicz sprzedał chleb dwóm dziewczętom żydowskim o nazwiskach Czapkiewicz i Enzel. Dziewczęta zostały zatrzymane przez Niemców z bochenkami chleba. Prawdopodobnie ujawniły miejsce ich zakupu, po czym zostały zastrzelone. Po kilkugodzinnych torturach wykonano egzekucję na Lubkiewiczach.

Irena Kamińska z domu Lubkiewicz, 12 czerwca 1969 r. w piśmie do ŻIH w Warszawie napisała: „Zaszłam do domu i od razu mówię, że są żandarmi, że mnie zatrzymali, pochowałam szybko książki od nauki z tajnego gimnazjum, a tymczasem dwie Żydówki z Sadownego, Elizówna i Czapkiewiczówna, przyszły do ojca do piekarni. Za furtką złapali ich żandarmi z Karnej Ekspedycji i zapytali skąd mają chleb, więc odpowiedziały, że od Lubkiewiczów, chociaż co prawda mogli nie wydać… Żydówki zaraz rozstrzelali (…). Żandarmi tymczasem, nie czekając na  wykopanie dołu dla zabitych Żydówek, wpadli do mieszkania rodziców, jeden z nich był nazwiskiem Schultz, kolonista niemiecki, prawdopodobnie z okolic Łodzi, bardzo wysoki, silny, dobrze zbudowany, lat miał wtedy trzydzieści moim zdaniem. Podskoczył wtedy do mojej matki, krzycząc: «Co, dawaliście Żydom chleb!» (uderzył moją matkę silnie pięścią w twarz, tak że się zatoczyła przy ścianie i momentalnie policzek miała siny, aż czarny). Podskoczył wtedy momentalnie Schultz do mnie, kopnął mnie silnie w nogę twardym wojskowym butem. Następnie pistoletem uderzył mnie w plecy, w kręgosłup, tak silnie, że dzisiaj mam w tym miejscu stały ból i krzyknął: «Powiedz, że twoja matka dawała Żydom chleb!» (…). Tymczasem rozwścieczony Schultz ustał naprzeciwko mojej matki, którą popychał do drzwi drugiego mieszkania w odległości około trzech metrów przy kredensie i krzyknął: «Liczę do dziesięciu, jak się nie przyznasz, to będę strzelał!». Wystawił pistolet na  moją matkę w mieszkaniu i zaczął liczyć. Ja tymczasem, chociaż mam silny ból, jednak myślę błyskawicznie «Jak ustanę przed matką, przecież ta kula przebije i mnie i matkę». Nogi i ręce mi zdrętwiały i uklękłam między matką, zbrodniarzem hitlerowskim Schultzem, przed pistoletem. Przestał Schultz liczyć na rozkaz starszego oficera Karnej Ekspedycji, ale śledztwo trwało do  godziny 22.00. W  tym czasie Schultz strasznie się znęcał nad moją rodziną. Brata, który był zdolny do muzyki i grał ładnie na akordeonie odwracał do ściany i bił, kopał bez żadnej litości. Ojca bił pięścią po twarzy, aż zatoczył się na ścianę, również popychał i kopał (…). O  godzinie 22.00, 13 stycznia 1943 r., żandarmi z  Karnej Ekspedycji rozstrzelali wymęczonych i  zbitych moich rodziców i  brata na podwórku, za ratownictwo Żydów w Polsce. Mnie zostawili jako małoletnią, ale cóż z takiego życia, kiedy odebrali mi zdrowie i chęć do życia”.

Rewers medalu „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”

Inny świadek, Franciszek Rutkowski, w liście z 14 marca 1979 r. skierowanym do Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, napisał: „Odniosłem mleko do mleczarni, gdzie zostałem poinformowany, że gestapowcy zastrzelili Lubkiewicza – piekarza, jego żonę i syna za to, że sprzedawał dla Żydów chleb. Żydzi w tym czasie ukrywali się w pobliskim lesie pod Sadownem, był to powiat Sokołów Podlaski, i codziennie (jak później sprawdziłem) byli zaopatrywani w chleb przez w/w piekarza. Wziąłem w rękę konew z mlekiem i poszedłem obejrzeć to miejsce, gdzie leżeli zabici Lubkiewicze. Strach przed gestapowcami był tak wielki, że na drodze, którą szedłem, nie spotkałem ludzi. A była to godzina około dziesiąta rano. Żona Lubkiewicza leżała za drewnianym płotem. Była w brązowych śniegowcach, syn Lubkiewicza leżał pod płotem. Widziałem także samego piekarza Lubkiewicza, lecz już dzisiaj nie pamiętam, w jakim miejscu leżał. Ja sam się ukrywałem przed okupantem i mieszkałem w tym czasie w Sójkówku, gm. Sadowne. U mnie mieszkało dwoje Żydów, lecz gdy się dowiedzieli o tym wypadku, to poszli na Wschód. Byli to młodzi ludzie, Żyd i Żydówka”. W  związku z  tym, że  egzekucji dokonali Niemcy nocą, zwłoki Lubkiewiczów leżały przez cały dzień, tak by wszyscy mieszkańcy zobaczyli, jaka kara grozi za przechowywanie Żydów. Przyniosło to skutek. Następnego dnia, gdy pod nadzorem Niemców zakopywano zwłoki Lubkiewiczów, ktoś z okolicznych mieszkańców przyprowadził małe dziecko żydowskie ubrane w białe futerko. Jeden z obecnych przy tym Niemców zdjął futerko i oddał osobie, która je przyprowadziła. Sam zaś, przy użyciu pistoletu drugiego żandarma, bowiem jego pistolet zaciął się, zabił dziecko strzałem w główkę. Jego zwłoki zostały zakopane razem z Lubkiewiczami.

Zarzetka

W dniach 4 i 5 marca 1943 r. obok szkoły przy granicy wiosek Grabiny i Zarzetka zabito 10 osób z gminy Sadowne za pomoc Żydom i partyzantom. Według różnych źródeł, zadenuncjował je Żyd z Wołomina nazywający się Rubin. Ofiarami byli: Stanisław Bala (lat 30, syn Stanisława i Anny z Kowalczyków, zam. Szynkarzyzna, zabity 4 marca 1943 r.); Stefan Ćwiek (lat 24, syn Jana i Weroniki z Puścionów, zam. Zarzetka, zabity 5 marca 1943 r.); Jan Kalbarczyk (lat 45, syn Tomasza i Emilii z Korosiów, zam. Zarzetka, zabity  4 marca 1943 r.); Stanisław Kobyliński (lat 38, syn Piotra i Rozalii z  Oltonów, zam. Zarzetka, zabity 5 marca 1943 r.); Czesław Kowalczyk (lat 30, syn Władysława i Rozalii z Królikowskich, zam. Rażny, zabity 5 marca 1943 r.); Jadwiga Genowefa Kozioł (lat 17, córka Józefa i Stefanii z Dąbrowskich, zam. Czaplowizna, zabita 5 marca 1943 r.); Józef Leśniewski (lat 40, syn Józefa i Franciszki z Kujawów, zam. Szynkarzyzna, zabity 5 marca 1943 r.); Marcjanna Wierzbicka (lat 52, córka Józefa i Katarzyny z Gąsiorków, zam. Zalesie, zabita  5 marca 1943 r.); Zygmunt Szatkowski (lat 30, syn Tomasza i Franciszki z Leśniewskich, zam. Szynkarzyzna, zabity 5 marca 1943 r.); Stefan Tadeusz Zadrożny (lat 21, syn Franciszka i Anny z Ćwieków, zam. Zalesie, zabity 5 marca 1943 r.). Wiktor Ćwiek i Bronisław Wysocki zostali wywiezieni do Treblinki I, gdzie zginęli. Na tym terenie zamordowano jeszcze inne osoby, głównie za pomoc partyzantom i uciekinierom radzieckim.

Dyplom „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”

W 1953 r. parlament Izraela – Kneset powołał do istnienia Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Yad Vashem w Jerozolimie, a dziesięć lat później w 1963 r. Kneset ustanowił medal i dyplom Sprawiedliwy wśród Narodów Świata dla osób ratujących Żydów.

Na medalu widnieje napis pochodzący z Talmudu: „Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat”(Talmud Babiloński, Sanhedryn 37a). Takie odznaczenie nadawane jest przez Yad Vashem w Jerozolimie osobom, które spełniają określone kryteria, mianowicie: a) uratowana osoba musi być Żydem, a osoba, która ocaliła życie, nie może być narodowości żydowskiej; b) osoba ratująca robiła to bezinteresownie, a więc bez rekompensaty finansowej; c) pomoc wiązała się z ryzykiem dla życia lub wolności osoby ratującej.

Zasadniczo medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata jest przyznawany na wniosek ocalonych Żydów. Pierwotnie osoby uhonorowane tym tytułem miały swoje drzewka w Alei Sprawiedliwych w Jerozolimie, ale w związku ze znaczną ich liczbą, zaniechano tego, a imiona Sprawiedliwych umieszcza się na specjalnej Ścianie Honorowej w Yad Vashem. Obecnie uhonorowanych jest ponad 23 000 osób. Najliczniejszą grupę, ponad 6200 osób, stanowią Polacy.

W gronie Sprawiedliwych wśród Narodów Świata jest 335 osób z badanych okolic Treblinki. W większości są to rolnicy z Podlasia i Mazowsza, którzy z narażeniem życia ukrywali Żydów w swoich domach lub budynkach gospodarczych. Robili to bezinteresownie, o czym zaświadczyły uratowane osoby. Pozostaje jeszcze dość duże grono osób, w przypadku których procedura przyznawania medalu jest jeszcze rozpatrywana w Yad Vashem. Na prezentowanej poniżej liście, po nazwiskach, podana jest w nawiasach data otrzymania medalu i dyplomu.

Lista Sprawiedliwych wśród narodów świata z gminy Sadowne:

– Morzyczyn (gm. Sadowne, pow. węgrowski, woj. mazowieckie)

Jadwiga Stankiewicz-Jóźwik (06.05.1999)

Jadwiga Stankiewicz-Jóźwik urodziła się w Morzyczynie k. Sadownego. W czasie okupacji pracowała w Warszawie jako pomoc domowa u Teskich. Właśnie wtedy Ida Muszyńska i jej mąż Stanley oraz matka Idy – Lea Lew, po ucieczce z getta w Międzyrzecu Podlaskim, znaleźli schronienie u zaprzyjaźnionej rodziny Teskich. Dnia 31 grudnia 1943 r. Gestapo przyszło do ich mieszkania, ponieważ podejrzewano Teskich o współpracę z podziemiem. W czasie rewizji Jadwiga  pomogła Muszyńskim w ucieczce, wyprowadzając ich tylnym wyjściem, Leę zaś zawinęła w pościel i wepchnęła do łóżka. W późniejszym czasie Jadwiga zaopiekowała się Januszem Konem (10 lat), który uciekł z  getta. Pomogła mu zdobyć „aryjski” dokument po swoim zmarłym bracie. Rodzina Muszyńskich po wojnie wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Janusz Kon również przeżył wojnę.

– Sadowne (gm. Sadowne, pow. węgrowski, woj. mazowieckie)

Leon Lubkiewicz, Maria Lubkiewicz, Stefan Lubkiewicz (13.03.1997)

Leon Lubkiewicz był piekarzem w Sadownem. Miał czworo dzieci. W czasie łapanki 13 stycznia 1943 r. Niemcy zatrzymali dwie Żydówki o nazwiskach Enzel i Czapkiewicz. Kobiety miały ze sobą chleb otrzymany od Lubkiewicza. W trakcie przesłuchania podały nazwisko piekarza, od którego otrzymały chleb. Niemcy obie je zastrzelili. Następnie udali się do piekarza Leona i jego żony Marianny, których oskarżyli o pomoc Żydówkom. Wyprowadzili małżonków oraz ich syna Stefana na podwórze, a następnie rozstrzelali. Najstarszemu synowi Stanisławowi udało się zbiec i uniknąć tragedii, ich córkę Irenę wypuszczono, bo  była nieletnia. Rodzina Lubkiewiczów pomagała także innym Żydom ukrywającym się w pobliskim lesie.

– Sokółka (gm. Sadowne, pow. węgrowski, woj. mazowieckie)

Janina Puszet (z d. Piechowska) (09.10.1996)

Mąż Janiny Puszet zostawił ją i syna w Warszawie, a sam przeszedł granicę rumuńską. Jego żydowskim krewnym udało się w 1942 r. wydostać swoją córkę Joannę na  stronę „aryjską” i  skierować ją do domu Janiny. Początkowo Joanna ukrywała się u pewnej kobiety, ta następnie została przeniesiona do Sokółki, gdzie dziewczynka przebywała do wyzwolenia w 1944 r. Po wojnie Janina razem z synem i Joanną udała się do Włoch i dołączyła do męża służącego w polskiej armii. Puszetowie adoptowali dziewczynę i wyjechali do Anglii.

Źródło:

www.polacyizydzi.pl/dam-im-imie-na-wieki.pdf